X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 7409
Przesłano:

Sprawdzian dla uczniów klasy II zsz z języka polskiego do podręcznika "My i świat"

Wersja A

KARTA SPRAWDZIANU

Imię i nazwisko........................................ Klasa........................................

I Czytanie tekstu ze zrozumieniem
Wielkopańskie zabawy
Nareszcie nadszedł dzień wyścigów, pogodny, ale nie gorący; właśnie jak potrzeba. Wokulski zerwał się o piątej i natychmiast pojechał odwiedzić swoją klacz. Przyjęła go dość obojętnie, ale była zdrowa, a pan Miller pełen otuchy:- Co?... - śmiał się trącając Wokulskiego w ramię. - Palisz się pan, co?... Ocknął się w panu sportsmen!... My, panie, przez cały czas wyścigów jesteśmy w gorączce. Nasz zakładzik o pięćdziesiąt rubli stoi, co?... Jakbym je miął w kieszeni; mógłbyś je pan natychmiast zapłacić.- Zapłacę z największą przyjemnością - odparł Wokulski i myślał:
"Czy klacz wygra?... czy go panna Izabela kiedy pokocha? czy się coś nie stanie?... A jeżeli klacz złamie nogę!..."Ranne godziny wlokły mu się, jakby do nich zaprzężono woły. Wokulski na chwilę tylko wpadł do sklepu, przy obiedzie nie mógł jeść, potem poszedł do Saskiego. Ogrodu ciągle myśląc: ?Czy klacz wygra i czy go panna Izabela pokocha?..." Przemógł się jednak i wyjechał z domu dopiero około piątej. W Alejach Ujazdowskich był już taki natłok powozów i dorożek, że miejscami należało jechać stępa, przy rogatce zaś utworzył się formalny zator i musiał czekać z kwadrans, pożerany niecierpliwością, zanim ostatecznie powóz jego wydostał się na mokotowskie pola. Na skręcie drogi Wokulski wychylił się i przez mgłę żółtawego kurzu, który gęsto osiadał mu twarz i odzienie, przypatrywał się wyścigowemu polu. Plac wydawał mu się dzisiaj nieskończenie wielkim i przykrym, jakby nad nim unosiło się widmo niepewności Z daleka przed sobą widział długi sznur ludzi uszykowanych w półkole, które ciągle zwiększało się dopływającymi gromadami.
Nareszcie dojechał na miejsce i znowu upłynęło z dziesięć minut, nim służący powrócił z kasy z biletem. Dokoła powozu tłoczyła się ciżba bezpłatnych widzów i huczał gwar tysiąca głosów, a Wokulskiemu zdawało się, że wszyscy mówią tylko o jego klaczy i drwią z kupca, który bawi się w wyścigi. Nareszcie powóz puszczono wewnątrz toru. Wokulski zeskoczył na ziemię i pobiegł do swej klaczy usiłując zachować powierzchowność obojętnego widza. Po długim szukaniu znalazł ją na środku wyścigowego placu, a przy niej panów Millera i Szulca tudzież dżokeja z wielkim cygarem w ustach, w czapce żółtej z niebieskim i w paltocie narzuconym na ramiona. Jego klacz wobec ogromnego placu i niezliczonych tłumów wydała mu się tak małą i mizerną, że zdesperowany chciał wszystko rzucić i wracać do domu. Ale panowie Miller i Szulc mieli fizjognomie jaśniejące nadzieją. - Nareszcie jest pan - zawołał dyrektor maneżu i wskazując oczyma na dżokeja dodał: - Zapoznam panów: pan Yung, najznakomitszy w kraju dżokej - pan Wokulski. Dżokej podniósł dwa palce do żółto-niebieskiej czapki, a wyjąwszy drugą ręką cygaro z ust plunął przez zęby .Wokulski przyznał w duchu, że tak chudego i tak małego człowieka jeszcze w życiu nie widział. Zauważył przy tym, że dżokej ogląda go jak konia: ode łba do pęcin, i wykonywa krzywymi nogami ruchy, jakby miał zamiar wsiąść i przejechać się na nim.
- Niechże pan powie, panie Yung, czy nie wygramy? - spytał dyrektor.
- Och! - odpowiedział dżokej.
- Tamte dwa konie są niezłe, ale nasza klacz znakomita - mówił dyrektor.
- Och! - potwierdził dżokej.
Wokulski odprowadził go na stronę i rzekł:
- Jeżeli wygramy, będę panu winien pięćdziesiąt rubli ponad umowę.
- Och! - odparł dżokej, a przypatrzywszy się Wokulskiemu dodał:
- Pan jest czysty krew sportsmen, ale jeszcze pan trochu gorączkuje. Na przyszły rok będzie spokojniejszy. Znowu plunął na długość konia i poszedł w stronę trybuny, a Wokulski, pożegnawszy panów Millera i Szulca, popieściwszy klaczkę, wrócił do swego powozu. ( fragm.. „Lalka” B. Prusa )

1.Przedstaw wewnętrzne przeżycia i huśtawkę nastrojów Wokulskiego.

2.Wymień wszystkie postacie występujące w tym fragmencie.

3.Jak jest przedstawiony bohater, jego wygląd zewnętrzny

4.Jak Izabela Łęcka traktuje Wokulskiego?


II Część testowa

1.Jakie znasz zdrobnienia od imion : Andrzej, Anna, Kazimierz, Michał ( podaj po 2 )

2.Jaka jest młodość ? Wymień 5 cech

3.Jak należy rozumieć użycie słowa „miłosierdzie” w tytule noweli Konopnickiej?

4. Jaką porę dnia opisuje podmiot liryczny w utworze „Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej”?


III PISANIE WŁASNEGO TEKSTU

1.Opowiedz w dowolnej formie o swoich przeżyciach wewnętrznych, rozterkach i problemach na dowolny temat.
2. Opisz, jak zachowują się zakochany mężczyzna i kobieta będąca obiektem uczuć. Jak sądzisz, dlaczego w dzisiejszych czasach kobiety nie są tak adorowane?
3. Opisz swoje wrażenia na widok otaczającej Cię przyrody w czasie spaceru o dowolnej porze roku. Zwróć uwagę na kolory, światło, zjawiska atmosferyczne, poruszający się ludzie.
4. Zinterpretuj jedno wybrane przez Ciebie – błogosławieństwo Jezusa Chrystusa z kazania na Górze.

----------------------------------

Wersja B

KARTA SPRAWDZIANU

Imię i nazwisko ........................................ Klasa ............

I Czytanie tekstu ze zrozumieniem

1. Przeczytaj tekst i wykonaj polecenia:
Effendi, pisma jakoweś znaleziono przy wodzu szwedzkim, które wedle rozkazu oddaję. Rzeczywiście Kmicic raz na zawsze wydał rozkazy, aby wszystkie papiery, znalezione przy trupach, odnoszono mu zaraz po bitwie, częstokroć bowiem mógł wymiarkować z nich zamiary nieprzyjaciół i stosownie postąpić. Lecz w tej chwili nie było mu tak pilno, więc kiwnąwszy głową Akbahowi schował papiery w zanadrze. Akbaha zaś odesłał do czambułu poleciwszy mu, ażeby zaraz ruszał do Troupiów, w których na dłuższy odpoczynek pozostać mieli. Przeciągały tedy chorągwie przed nim jedna po drugiej. W przodku szedł czambulik, który obecnie niespełna pięćset głów tylko liczył, reszta wykruszyła się w ciągłych bitwach, ale każdy Tatar tyle miał zaszytych w kulbace, tołubie i czapce szwedzkich riksdalerów, pruskich talarów i dukatów, że go można było brać na wagę srebra. Był to przy tym lud wcale do zwykłych czambułowych Tatarów niepodobny, bo co było słabsze, to z trudów zmarniało, zostały tylko chłopy na schwał, pleczyste, żelaznej wytrzymałości i jadowite na kształt szerszeni. Ciągła praktyka tak ich wyćwiczyła, że w ręcznym spotkaniu mogliby dotrzymać nawet polskiej komputowej jeździe, na rajtarów zaś lub dragonów pruskich, o ile liczba była równą, chodzili jak wilcy na owce. W bitwie bronili szczególniej ze straszną zajadłością ciał swych towarzyszów, aby się potem skarbami ich podzielić. Teraz przechodzili przed panem Kmicicem z wielką fantazją, brząkając w litaury, świszcząc na końskich piszczelach i potrząsając buńczukiem, a szli tak sfornie, że i regularny żołnierz nie szedłby lepiej. Za nimi ciągnęła dragonia, przez pana Andrzeja z mozołem wielkim z ochotników wszelkiego rodzaju utworzona, zbrojna w rapiery i muszkiety. Dowodził nią dawny wachmistrz Soroka, teraz do godności oficerskiej, a nawet kapitańskiej podniesion. Pułk ów, przybrany jednostajnie w mundury zdobyczne, zdarte z dragonów pruskich, składał się przeważnie z ludzi niskiego stanu, ale właśnie pan Kmicic lubił ten rodzaj ludzi, bo słuchał ślepo i wszelkie trudy bez szemrania znosił. Dawne jego winy wielkie, ale i świeże zasługi niemałe. Oto powstał z upadku, z grzechu i poszedł pokutować nie w kruchcie, ale w polu, nie w popiele, ale we krwi. Bronił Najświętszej Panny, ojczyzny, króla, i teraz czuje, że mu na duszy lżej, weselej. Ba! nawet dumą wzbiera serce junackie, bo nie każdy tak by sobie dał rady jako on! Tyle przecie jest szlachty ognistej, tylu kawalerów w tej Rzeczypospolitej, a czemu to żaden na czele takiej potęgi nie stoi, ani nawet Wołodyjowski, ani Skrzetuski? Kto przy tym Częstochowę osłaniał, króla w wąwozach bronił? Kto Bogusława usiekł? Kto pierwszy wniósł miecz i ogień do Prus Elektorskich?! A owo i teraz na Żmudzi prawie już nie masz nieprzyjaciół. Tu pan Andrzej uczuł to, co czuje sokół, gdy rozciągnąwszy skrzydła wzbija się wyżej i wyżej! Przeciągające chorągwie witały go gromkim okrzykiem, a on głowę podniósł i pytał sam siebie: "Dokąd też dolecę?" - I twarz mu spłonęła, bo w tej chwili wydało mu się, że hetmana w sobie nosi. Lecz ta buława, jeżeli go dojdzie, to dojdzie z pola, z ran, z zasługi, z chwały. Nie zamigoce mu już nią przed oczyma żaden zdrajca, jak w swoim czasie migotał Radziwiłł, jeno wdzięczna ojczyzna włoży mu ją w dłoń z woli królewskiej. A jemu, nie troskać się o to, kiedy to przyjdzie, jeno bić i bić- bić jutro, jak pobił wczoraj! Oto list był od Anusi Borzobohatej. Szwedzi znaleźli go przy Jurku Billewiczu, a teraz przez drugiego trupa doszedł rąk Kmicicowych. W głowie pana Andrzeja tysiączne myśli przelatywały z szybkością strzał tatarskich Więc Oleńka była nie; w puszczy, ale w partii billewiczowskiej? I on właśnie ocalił ją, a z nią razem te Wołmontowicze, które niegdyś za kompanionów z dymem puścił! Widocznie ręka boska kierowała jego krokami tak, aby za jednym zamachem wynagrodził za wszystkie krzywdy i Oleńce, i Laudzie. Oto zmazane jego winy! A przecie zaraz po przestąpieniu granicy żmudzkiej byłby pan Andrzej na cztery strony świata rozgłosił, kim jest ów przesławny Babinicz, i jeśli tego nie uczynił, to jeno dlatego, że się obawiał, iż na sam dźwięk prawdziwego jego nazwiska wszyscy się od niego odwrócą, wszyscy go będą podejrzewać, odmówią pomocy i ufności. Dopieroż ledwie dwa lata upłynęły, jak obłąkany przez Radziwiłła wycinał te chorągwie, które razem z Radziwiłłem przeciw królowi i ojczyźnie powstać nie chciały. Przed dwoma ledwie laty był prawą ręką wielkiego zdrajcy! Lecz teraz zmieniło się wszystko! Teraz, po tylu zwycięstwach, w takiej chwale, ma prawo przyjść do dziewczyny i powiedzieć jej: "Jam Kmicic, ale twój zbawca!" Ma prawo krzyknąć całej Żmudzi: "Jam Kmicic, ale twój zbawca. ( fragm.. „Potop” )

a)Jak brzmiało przybrane nazwisko Kmicica?
b)Wymień 5 cech charakteru głównego bohatera.
c)Od kogo otrzymał Kmicic list i jaka była w nim treść.
d)Jakie zasługi dla Rzeczypospolitej miał główny bohater? Wymień wszystkie.
e)Wymień wszystkie postacie występujące w tym fragmencie.

2. Część testowa- odpowiedz na pytania.
a) Od jakich imion utworzono następujące zdrobnienia? Agusia, Ola, Lidka, Bartek
........................................
b) Jakie uczucia wzbudziła w Tobie sytuacja przedstawiona w noweli Konopnickiej „Miłosierdzie gminy”?
........................................
c) Na czym polega tragizm postaci Kuntza Wunderlego ?
........................................
d) Wymień sformułowania z utworu „Księga ubogich”, w których autor wiersza zwraca się do ludzi.


III PISANIE WŁASNEGO TEKSTU

1.Opowiedz w dowolnej formie o swoich przeżyciach wewnętrznych, rozterkach i problemach na dowolny temat.
2. Opisz, jak zachowują się zakochany mężczyzna i kobieta będąca obiektem uczuć. Jak sądzisz, dlaczego w dzisiejszych czasach kobiety nie są tak adorowane?
3. Opisz swoje wrażenia na widok otaczającej Cię przyrody w czasie spaceru o dowolnej porze roku. Zwróć uwagę na kolory, światło, zjawiska atmosferyczne, poruszający się ludzie.
4. Zinterpretuj jedno wybrane przez Ciebie – błogosławieństwo Jezusa Chrystusa z kazania na Górze.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.