X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 7363
Przesłano:

Erosomania, czyli o miłości w mitach na wesoło

Narrator: Na początku był Chaos. Ta wielka otchłań pełna była boskich nasieni. Z nich powstali Gaja i Uranos, dwa wielkie bóstwa, które znalazły się w pustej przestrzeni i nie potrafiły się w niej odnaleźć.(chodzą rozglądają się) Wtem pojawił się on. (na scenę wbiega Eros ze skrzydełkami, bierze ich za ręce i ciągnie ku sobie, oni patrzą sobie w oczy i wtedy...)
Gaja: Ach! Uranosie, jesteś moją największą miłością!
Uranos: Ty też Gajo bardzo mi się podobasz, może pójdziemy na nasze małżeńskie łoże, by zaludnić tę wielką pustynię?
Gaja: O tak! Urodzę ci mnóstwo najpiękniejszych dzieci na świecie. (wychodzą za scenę)
Narrator: Na ziemi zaczęło świecić słońce, pojawiły się też pierwsze rośliny i zwierzęta, a Gaja i Uranos wytrwale pracowali nad zaludnianiem świata. (wchodzą Gaja i Uranos)
Uranos: Kochanie obiecałaś przedstawić mi nasze potomstwo. Mam nadzieję, że nadszedł już ten właściwy moment.
Gaja: Ależ oczywiście Uranosie, tylko proszę cię bądź wyrozumiały i nie denerwuj się. Zaraz zobaczysz nasze śliczne maleństwa. Dzieci! Chodźcie, tatuś chce was poznać!
(wchodzą sturęcy, cyklopi, tytani. Uranos patrzy i nie dowierza własnym oczom)
Uranos: To mają być moje dzieci! Ależ one są wstrętne! Nie mogę na nie patrzeć! Wynoście się! Niech was pochłoną czeluści Tartaru. Przepadnijcie,! Nie chcę was znać! (spycha ich poza scenę, Kronos chowa się. Strąceni do Tartaru wydają straszne jęki)
Gaja: Ty podły pozbawiony serca samcze wynoś się, nie chcę na ciebie patrzeć, jesteś podły, podły! Od tej pory nie masz wstępu do małżeńskiego łoża. ( Uranos wychodzi, strąceni wciąż jęczą. Gaja siedzi smutna, wreszcie wychodzi z ukrycia Kronos i mówi:)
Kronos: Mamusiu, nie martw się, masz jeszcze mnie, twój synek Kronio jest blisko ciebie.
Gaja: Kronosku jesteś bardzo dzielnym chłopcem, musisz więc pomóc swojej mamie. Mamusia da ci miecz, którym zabijesz podłego ojca i uwolnisz swoich biednych braci.
Kronos: Dobrze mamo, zrobi się, możesz na mnie polegać. (wychodzi)
(Na scenę wchodzi Uranos, rozsiada się wygodnie i wtedy podbiega Kronos i atakuje go. Konający Uranos mówi:)
Uranos: Pamiętaj ciebie też pokona twój syn i odbierze ci berło! Długo nie będziesz rządzić. Spotka cię to samo, co mnie.
Kronos: Teraz ja jestem królem i nie dopuszczę do tego, by jakiś pętak mnie pokonał.
Narrator: Kronos rządził światem jednak nie uwolnił swojego rodzeństwa z czeluści Tartaru. Strzegł się też kobiet, by nie mieć potomstwa. Jednak znowu pojawił się On. (po scenie spaceruje Reja, Eros podbiega, chwyta ich za ręce, oni patrzą sobie w oczy, przytulają się i wzdychają)
Kronos: Rejo zostań mą małżonką, pragnę cię! Musisz być moja! Pamiętaj jednak w chwilach uniesienia o antykoncepcji, bo ja żadnych bachorów mieć nie chcę.
Reja: Och Krońciu najdroższy, ja też ciebie pragnę, wszystko będzie tak, jak zechcesz. (przytulając się schodzą ze sceny.)
Narrator: Mijał czas, małżonkowie żyli w zgodzie do dnia, gdy przerażona Reja stanęła przed mężem z zawiniątkiem w ręku.
Reja (przerażona): Kochanie... Krońciu najdroższy, zobacz... jaką śliczną córkę ci urodziłam... spójrz, powiedz, czyż nie jest piękna...?
Kronos (wściekły) Co, co takiego, urodziłaś córkę! Ty podła kobieto, oszukałaś mnie. Jak mogłaś? Ja nie pozwolę, nie pozwolę, aby jakiś smarkacz pozbawił mnie władzy, zaraz się z nim rozprawię (Kronos połyka dziecko, Reja rozpacza)
Narrator: Mijały lata. Reja rodziła kolejne dzieci, Kronos je połykał, a ona strasznie cierpiała. Wreszcie, gdy urodziło się szóste dziecko, zdesperowana matka ukryła je, a mężowi podała kamień zawinięty w pieluszkę, który on połknął. Reja zaś zaniosła Zeusa, bo tak nazwała swego syna, na wyspę Kretę. Tam dziecko rosło i rozwijało się pod opieką nimf, stając się coraz silniejsze i mądrzejsze. Matka, gdy tylko mogła, odwiedzała ukochanego syna.
Reja: Synku, jak dobrze, że chociaż ciebie mogłam ocalić przed tym potworem twoim ojcem. Myśl o moich biednych dzieciach, które on połknął, wciąż nie daje mi spokoju. Tak bardzo chciałabym je odzyskać.
Zeus: Nie martw się mamusiu, ja jestem twoim mądrym synem, więc musisz mnie posłuchać. Daj Kronosowi środek na wymioty i gdy moje rodzeństwo zostanie już uwolnione wspólnie pokonamy ojca potwora.
Reja: Dobrze Zeusku, zrobię jak radzisz.
Narrator: Reja posłuchała rady swego syna, uwolniła Posejdona, Hadesa, Herę, Hestię i Demeter. Zeus stanął na Olimpie, jednak długo musiał walczyć ze swoim ojcem, zanim zasiadł na tronie. Gdy już się to stało postanowił lepiej poznać swoje rodzeństwo. Stanęły przed nim Hestia, Demeter i Hera. (Na scenie pojawia się Eros, który biegnie od jednej bogini do drugiej, wreszcie bierze Herę za ręce i biegnie do Zeusa, który patrzy na nią z miłością podobnie jak ona.)
Zeus: Hero to na ciebie przez całe życie czekałem, jesteś mi przeznaczona będziesz moją żoną i matką moich dzieci.
Hera: Och Zeusie nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, od tej pory zawsze będziemy razem, nie opuszczę cię ani na chwilę!
Zeus: Najdroższa, chyba nie jesteś o mnie zazdrosna, przecież wiesz, że tylko ty się dla mnie liczysz. To właśnie ciebie postanowiłem posadzić jako swą towarzyszkę na niebiańskim tronie.
Narrator: Małżeńska sielanka nie trwa jednak zbyt długo, gdyż Zeus jako król bogów często przebywał w towarzystwie Erosa, a ten nie próżnował. Zawsze starał się, aby w pobliżu króla znajdowała się jakaś przedstawicielka płci pięknej, na której wdzięki ten nie pozostawał obojętny. (Eros wciąż krąży po scenie i przyprowadza za ręce kolejne kobiety, one patrzą czule w oczy Zeusa, następnie schodzą z nim ze sceny).
Zeus: Och Latono, jakaś ty śliczna, bądź moją!
Latona: O tak boski (schodzą)
Zeus: Maju, czy zechcesz spocząć w mych królewskich objęciach?
Maja: Cała jestem twoja mój boski panie.
( W tym momencie na scenę wpada Hera.)
Hera: Ty podły zdrajco, oszuście, jak możesz zdradzać twoją boską żonę z tymi... z tymi... nic niewartymi babami. To ja jestem panią nieba! To ja jestem najpiękniejsza, więc nie pozwolę na twoje zdrady. Wiem dobrze, że Latona urodziła ci Apolla i Artemidę, ale to ma być koniec, bo jeśli nie to pożałujesz! (przerażona Maja wymyka sie ze sceny, a za nią przyczajony w kącie Eros ciągnie Zeusa)
Narrator: Zeus nie był w stanie oprzeć się wdziękom, otaczających go, za sprawą skrzydlatego bożka, niewiast. Tak więc powiększało się grono jego kochanek, ale też i dzieci, co najbardziej oburzało zazdrosną i kłótliwą panią nieba.
(Na scenę wchodzi Zeus, który trzyma za ręce Alkmenę, obok Eros. Wpada rozzłoszczona Hera.)
Hera: Dość tego, ja już nie zniosę dłużej twoich kolejnych kochanek, obiecałeś, że nigdy więcej mnie nie zdradzisz, a ja stale dowiaduję się o twoich romansach i kolejnych bękartach, które płodzisz!
Zeus: (drwiąco) Uspokój się szalona kobieto, bo ja bóg tego świata nie będę dłużej znosić twoich wrzasków. Każę cię związać i powiesić u szczytu Olimpu, bo to może nauczy cię pokory wobec mnie, twojego boskiego małżonka!
(Na scenę wchodzi Hefajstos)

Hefajstos: Nie pozwolę ojcze żebyś tak odzywał się do mojej ukochanej matki. Przeproś ją w tej chwili! Nie masz prawa tak jej traktować! Przestań wreszcie spotykać się i romansować z wszystkimi kobietami, które znajduję się wokół ciebie.
Zeus: (wściekły) Hefajstosie, jak śmiesz w taki sposób odzywać się do mnie, jak śmiesz mnie pouczać, mnie twego boskiego ojca. Nie chce cię więcej widzieć! Precz mi z Olimpu! Precz z moich oczu! (spycha Hefajstosa)
Narrator: Biedny Hefajstos strącony gwałtownie na ziemię połamał sobie nogi i przez 9 lat nie było go na Olimpie. Zeus czuł się winny. Myślał, że już nigdy nie zobaczy syna, który zginął w przestworzach oceanu. Gdy wreszcie za sprawą Bachusa Hefajstos pojawił się na Olimpie, ojciec tak bardzo się ucieszył, że postanowił dać mu za żonę najpiękniejszą z bogiń – Afrodytę. Eros bardzo starał się pomóc w realizacji planu Zeusa, jednak efekty jego działań w tym przypadku nie były zadowalające.
Afrodyta: Zeusie, dlaczego ja, która otrzymałam z rąk Parysa jabłko dla najpiękniejszej mam dzielić łoże z tym kulawym brzydalem!? Nie chcę być jego żoną!
Hefajstos: Ojcze ja nie chcę tak pięknej i próżnej żony, przy niej moje kalectwo wydaje się jeszcze bardziej rażące. Poza tym ona na pewno nie będzie mi wierna.
Zeus: (wściekły) Znowu mi się sprzeciwiasz! Mówię wam, ja najważniejszy z bogów, że wszystko z czasem się ułoży, a teraz, czy tego chcecie, czy nie, z mojej woli jesteście mężem i żoną!
Afrodyta: Nigdy cię Hefajstosie nie pokocham, nigdy! Nie licz też na to, że będę ci wierna.
Hefajstos: Do miłości nie mogę cię zmusić, ale skoro zostałaś moją żoną, to nie pozwolę ci na zdrady! Nie masz prawa mnie ośmieszać robiąc ze mnie rogacza.
(Eros krąży między nimi, wypuszcza strzały i zrezygnowany rozkłada ręce)
Narrator: Gdy Eros zrozumiał, że na nic zdadzą się jego wysiłki, aby rozpalić ogień miłości w sercach małżonków, postanowił zmienić kierunek swych działań. Przed oczami Afrodyty stanął dzielny i męski bóg wojny Ares. (Eros działa, zbliża ich do siebie)
Ares: Jakaś ty piękna Afrodyto, nie mogę od ciebie oderwać oczu. Dlaczego ojciec nie oddał mi ciebie za żonę. Jednak i tak musisz być moja. Pragnę cię wziąć w swe męskie ramiona i nie wypuszczać z nich do końca swoich dni.
Afrodyta: Aresie jakiś ty męski, jaki przystojny, nie to co mój nieszczęsny mąż, na którego nie mogę nawet patrzeć, bo wiecznie jest osmalony i brudny, gdy na chwilę wyjdzie z tej swojej kuźni. Och Aresie, oczywiście, że chcę być twoja! Zobaczysz jakie piękne będą nasze dzieci. Mój najdroższy, jedyny.
Narrator: Romans kochanków rozwijał się. Afrodyta urodziła Aresowi dwójkę dzieci, jednak w końcu o związku tym dowiedział się zdradzany mąż.
(Ares i Afrodyta stoją i przytulają się, na scenę wpada Hefajstos, który trzyma w ręku sieć i łapie w nią kochanków)
Hefajstos: Nareszcie was przyłapałem, już mi nie umkniecie, teraz jesteście moimi więźniami! Jak możesz Afrodyto narażać mnie na śmieszność, ja tak ciężko pracuję, a ty, a ty myślisz tylko o jednym...
Afrodyta: Nie myślałeś chyba, że zadowolę się tobą – spójrz na siebie jak ty wyglądasz, sądzisz, że możesz wzbudzić w mym sercu miłość i pożądanie?! Nigdy! Wypuść nas wreszcie.
Hefajstos: O nie! Niech wszyscy zobaczą jaką jesteś niewierną żoną. Ty miałaś być nagrodą za moje kalectwo i cierpienie. Teraz się ośmieszyłaś i będziesz cierpieć, tak samo jak ja, gdy staniesz się obiektem kpin i pogardy wśród bogów. Chodźcie, zobaczcie wszyscy, kogo udało mi się schwytać w sieci!
(Przychodzą bogowie, patrzą na kochanków, patrzą na Hefajstosa i zaczynają się śmiać z niego i wytykając go palcami i wołając...)
- Rogacz, rogacz!!! Wypuść ich rogaczu. Spójrz na siebie i na Aresa, a wtedy zrozumiesz dlaczego Afrodyta cię zdradza!
Narrator: Załamany i zrozpaczony Hefajstos uwolnił parę kochanków. Uczucie Afrodyty do Aresa wkrótce się skończyło, gdyż dzięki działaniom skrzydlatego strzelca spotkała największą miłość swojego życia. (Na scenę wchodzi myśliwy Adonis)
Afrodyta: Kim jesteś mój piękny? Nie jesteś bogiem, ale jesteś boski, nie mogę od ciebie oderwać oczu, bo moje serce mocno zabiło na twój widok. Ach kocham cię mój jedyny! Odkąd cię ujrzałam, nikt się dla mnie nie liczy! Powiedz mi kim jesteś mój piękny panie!
Adonis: Nazywam się Adonis, jestem strzelcem, a ty przecież jesteś boginią. Czy naprawdę zakochałaś się we mnie? Moje serce też bije dla ciebie. Czy to możliwe, by pokochała mnie najpiękniejsza z bogiń?!
Afrodyta: Tak Adonisie, odtąd nic się dla mnie nie liczy, tylko ty. Będę zawsze z tobą mój jedyny. Będę nawet towarzyszyła ci na polowaniach, bo przesłoniłeś mi cały świat.
Narrator: Kochankowie starali się spędzać z sobą każdą chwilę, jednak kiedyś zdarzyło się, że Adonis wyszedł do lasu sam, bo Afrodyta leczyła swoje poranione wcześniej stopy, i to właśnie wtedy dopadł go dzik i rozszarpał ciało pięknego strzelca. Bogini usłyszała jego krzyk, ale było już za późno na ratunek.
Afrodyta: Ukochany, najdroższy obudź się! Adonisie! Adonisie! Nie mogę cię stracić. (wchodzi Charon, który ciągnie ciało Adonisa) Charonie proszę, proszę cię! Nie zabieraj go do Hadesu, bo bez niego moje życie nie ma sensu. Ach ja nieszczęśliwa! (płacze, pojawia się Zeus)
Zeus: Co się stało Afrodyto? Dlaczego tak rozpaczasz? Kto cię skrzywdził?
Afrodyta: Zeusie ulituj się nade mną, wróć mi mego najdroższego kochanka, nie mogę bez niego żyć, proszę cię Zeusie, tylko ty jesteś w stanie mi go przywrócić.
Zeus: Nie mogę patrzeć jak taka piękność cierpi. Moje męskie serce buntuje się na widok twoich łez. Poproszę Hadesa, by pozwolił wrócić twemu ukochanemu chociaż na jakiś czas.
Afrodyta: Zeusie jesteś taki wspaniałomyślny, nigdy ci tego nie zapomnę!
Narrator: W czasie rozmowy Zeus i Hades ustalili, że przez 6 miesięcy Adonis będzie przebywał w świecie zmarłych, a drugą połowę roku spędzał z ukochaną Afrodytą. Gdy piękny strzelec wrócił na ziemię kochankowie byli tak szczęśliwi, że każdy, kto przyglądał się ich szczęściu uśmiechał się, gdyż widział, że tych dwoje łączy prawdziwa miłość. Za to, że Afrodyta mogła być tak szczęśliwa postanowiła się w przyszłości odwdzięczyć, do czego wkrótce nadarzyła się okazja. Cyprem rządził król Pigmalion, który był znakomitym rzeźbiarzem. Wyrzeźbił on bardzo piękną kobietę, która była odzwierciedleniem jego marzeń. (wokół krąży Eros i kieruje strzałę w serce Pigmaliona)
Pigmalion (z zachwytem przygląda się swemu dziełu) Jakaś ty piękna, dlaczego jesteś tylko kamiennym posągiem, tak bardzo chciałbym, abyś mnie pocałowała, żebyś kochała mnie tak, jak ja kocham ciebie. Proszę cię Galateo przemów do mnie, spójrz na mnie swoimi pięknymi oczami. Och Galateo, jak ja cierpię, jakże jestem nieszczęśliwy. (wzdycha, płacze)
Afrodyta: Nie mogę patrzeć na jego cierpienie, muszę mu pomóc.(podchodzi, dotyka Galatei, ta ożywia się i całuje Pigmaliona)
Pigmalion:(zdziwiony, szczęśliwy) To cud, nie mogę uwierzyć, moja Galatea pocałowała mnie. Ty żyjesz moja piękna, będziesz już teraz na zawsze ze mną, zostaniesz moją żoną. (Galatea otrząsa się porusza różnymi częściami ciała, otwiera usta i w końcu przemawia.)
Galatea: Przecież ty mnie stworzyłeś Pigmalionie, jakżeby więc mogło być inaczej, twoja wielka miłość mnie ożywiła. Tak jestem twoją żoną i będę nią do końca życia.(Eros cieszy się)
Narrator: Galatea urodziła Pigmalionowi syna i żyli z sobą bardzo długo w szczęściu i zgodzie. Nasz skrzydlaty myśliwy zaś ciesząc się z efektów swych działań postanowił przez chwilę odpocząć. (Eros siada na tronie) Podkreślam jednak, że tylko przez chwilę, gdyż wśród bogów takich historii, jakie wam opowiedzieliśmy, było jeszcze wiele, ale to już temat na inne przedstawienie. Chcę was jednak ostrzec – Eros wciąż krąży po świecie i nie znacie chwili, gdy zechce wasze serca ugodzić swą strzałą. Ale to chyba dobrze? (Eros kieruje strzałę w kierunku publiczności)

(Aktorzy odtwarzają również to, co mówi narrator.)

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.