X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 22128
Przesłano:
Dział: Artykuły

Pedagogika Korczaka w wychowaniu przedszkolnym

„Bez pogodnego, pełnego dziecięctwa całe życie jest kalekie"
Janusz Korczak

Janusz Korczak był swoistym fenomenem oraz osobowością ponadczasową W jego utworach odkrywa się uniwersalność jego idei, ponadczasowość zasad, żywą aktualność jego refleksji i wskazań pedagogicznych.
We wszechstronnej osobowości Korczaka zespoliło się kilka zawodów a wszystkie z nich ku człowiekowi zwrócone. Z zawodu Janusz Korczak był lekarzem pediatrą, z talentu - pisarzem i żarliwym publicystą, a z powołania - niestrudzonym społecznikiem, wybitnym teoretykiem wychowania i wychowawcą - praktykiem. Był uczonym i dydaktykiem, filozofem myślicielem i moralistą. Z wnikliwością psychologa, dużą wiedzą i nieprzeciętnym zaangażowaniem emocjonalnym prowadził badania nad rozwojem i potrzebami dziecka
Postać Janusza Korczaka dla mnie jest wzorem do naśladowania, tak w życiu, jak i w pracy pedagogicznej w przedszkolu. Uważam, że poglądy głoszone przez Starego Doktora są nieśmiertelne i mimo upływu lat, nadal aktualne. Są idealnym zasobem wiedzy dla nauczyciela, który szuka wskazówek, pozwalających mu wychować zdrowe, szczęśliwe, samodzielne i mądre dzieci. Całe swe życie Korczak podporządkował dzieciom, czuł do tego powołanie. Misją stało się dla niego właściwe wychowanie i walka o prawa najmłodszych. Dlatego staram się wykorzystać to bogactwo rad do moich kontaktów z wychowankami. Bazuję przede wszystkim na „Apelu Twojego Dziecka”, napisanym przez Korczaka. Jedną z podstawowych zasad jest dla mnie zasada partnerskich relacji nauczyciel -dziecko. Partnerskich tzn., że nie wywyższam się, nie traktuję z góry, nie narzucam swoich racji, słucham uważnie jego wypowiedzi, ale też oczekuję tego samego. Podchodzę indywidualnie do każdego dziecka, bo przecież każde dziecko jest wyjątkowe, ma inne potrzeby, zainteresowania, marzenia. Trzeba umieć odkryć i rozwinąć jego uzdolnienia, szybko zauważyć często niewysłowione problemy i im zaradzić. Dzieci mają też różne tempo nauki, stąd tak istotna jest praca wyrównawcza dla osób wolniej przyswajających materiał edukacyjny. Ale to także rozmaite kółka zainteresowań m.in. plastyczne dla dzieci uzdolnionych w tej dziedzinie, wysyłanie ich prac na konkursy, w celu ich dowartościowania. Uczę, iż w życiu nie można mieć wszystkiego, na nagrodę trzeba sobie zapracować poprzez grzeczne zachowanie, słuchanie poleceń i stosowanie się do nich. Nagrodą może być słoneczko na tablicy dziennego zachowania w sali, obrazek do kolorowania. Ale czasem dziecku wystarcza pochwała, radość z tego, że postępuje dobrze. Nie boję się stanowczości, ponieważ trzeba umieć wyrazić swoją dezaprobatę, wyegzekwować wykonanie powierzonego zadania. Myślę, że nauczyciel powinien być spontaniczny, uśmiechnięty, ale też poważny, jeśli sytuacja tego wymaga. Ze stanowczością wiąże się konsekwencja w działaniu. Uważam, że właśnie bez niej niemożliwe jest bycie dobrym pedagogiem. Nauczyciel, który zachowuje się jak chorągiewka na wietrze, mówi jedno, a robi drugie, nigdy nie będzie miał autorytetu wśród wychowanków. Nie bagatelizuję złych nawyków dziecka, muszę mu zwracać na nie uwagę, tłumaczyć, jakie zachowanie byłoby akceptowalne. Uczę dzieci podstawowych zasad kultury, zachowania się przy stole, zasad grzecznego zwracania się do starszych, ale sama też muszę być wzorem. Nie ma nic gorszego, jak nauczyciel, który gani ucznia za złe nawyki, a nie widzi wad w sobie, nie jest wymagający i krytyczny wobec siebie. Według Korczaka dobry wychowawca musi poznać sam siebie, zanim zacznie wychowywać swoich wychowanków: „bądź sobą – szukaj własnej drogi. Poznaj siebie, zanim zechcesz dzieci poznawać. Zdaj sobie sprawę z tego, do czego sam jesteś zdolny zanim dzieciom zaczniesz wykreślać zakres ich praw i obowiązków”. Nie czynię z dziecka na siłę osoby dorosłej. Mój plan pracy musi być dostosowany do możliwości rozwojowych dziecka. Język powinien być na tyle prosty, aby był zrozumiały, bez skomplikowanych, trudnych zwrotów i wyrażeń. Zadania stawiane dziecku, nie mogą go przerastać. Trzeba widzieć, ile czasu dziecko może przyswajać wiedzę, a kiedy należy mu się odpoczynek. Przesyt wiedzy powoduje znudzenie, brak koncentracji, zmęczenie, a w rezultacie wybiórcze zapamiętanie informacji. Nadmiar zabawy kształtuje z kolei w dziecku skłonność do rozrywek i unikania obowiązków. Należy więc znaleźć równowagę między tymi dwiema aktywnościami. Nie ośmieszam dziecka przed resztą grupy, jeśli coś zbroi. Czasem wystarczy usiąść z dzieckiem gdzieś z boku, wyjaśnić mu, dlaczego takie zachowanie mi się nie podoba, do czego może ono doprowadzić i pokazać sposób, jak można je zmienić. Dziecko wie, że jego postępowanie nie umknęło uwadze wychowawcy, ale też, że jest traktowane z szacunkiem. Na tym można budować wzajemne zaufanie. Takie dziecko przyjdzie do nauczyciela, jeśli będzie miało jakiś problem. Ba! Może powierzy mu jedynemu swój głęboko skrywany sekret. Ale tu jest też zadanie nauczyciela, aby umiał dochować tajemnicy. Także rozmowa o wychowanku powinna odbywać się wyłącznie z rodzicami tego dziecka, a nie przy wszystkich rodzicach, którzy odbierają swe pociechy. W swoich ideach wychowawczych Korczak kładł duży nacisk na wzajemne zaufanie między dzieckiem a dorosłym, a także na nieustający dialog między opiekunem a dzieckiem. Stary Doktor pisał: „wychowawca, który nie wtłacza a wyzwala, nie ciągnie a wznosi, nie ugniata a kształtuje, nie żąda a zapytuje, przeżyje wraz z dzieckiem wiele pięknych chwil”. Oceniam określone zachowanie dziecka, ale nie krytykuję bezpośrednio jego osoby, nie używam obraźliwych epitetów. Pomagam mu odnaleźć w sobie też dobre strony w oparciu o wzmocnienia pozytywne. Dzięki temu w dziecku tworzy się zdrowe poczucie własnej wartości. Nikt nie lubi przecież być ciągle karcony, należy więc chwalić dziecko choćby za drobnostki. Nie ma przecież dzieci do końca niegrzecznych, tkwi w nich wiele dobroci, często pomijanej i niedostrzeganej. Stary Doktor zalecał „Mów dziecku, że jest dobre, że może, że potrafi.” Nie daję obietnic bez pokrycia. Jeśli mówię, że np. w nagrodę pobawimy się razem w ulubioną grę, to muszę być konsekwentna, inaczej dzieci przestaną mi wierzyć, stracą zaufanie do mnie i stworzy się między nami mur nie po pokonania. Dziecku czasem trudno jest wyrazić własne myśli, dlatego nauczyciel powinien pomóc mu je prawidłowo nazwać, zachęcić do wypowiadania się, nie śmiać się, jeśli rozumowanie dziecka niewiele ma wspólnego z prawdą. Działania dziecka należy kontrolować, ale bez ciągłego osaczania go, gdyż z czasem poczuje się stłamszony. Nauczyciel, który wypracuje w grupie swój autorytet, może mieć pewne zaufanie do wychowanków. Może nie bezgraniczne, bo to jednak dzieci, ale takie, które pozwoli tym dzieciom na więcej samodzielności. Wiadomo nie od dzisiaj, że człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach. Nie odtrącam dziecka, gdy zadaje mi ogromną ilość pytań. Prawem młodości jest próba dotarcia do prawdy, poznania świata. Cieszy mnie to, iż dziecko traktuje mnie jako źródło wiedzy, przychodzi do mnie, gdy czegoś nie rozumie. Dla dorosłego człowieka odpowiedzi na tak proste pytania wydają się banalne, stąd właśnie często rodzice, poirytowani nimi, tracą cierpliwość, tłumiąc ciekawość dziecka. Nauczyciel, zamiast zniechęcać dziecko do zadawania pytań, powinien jeszcze zainspirować je do stawiania kolejnych. Dobrym rozwiązaniem nie jest dawanie gotowej odpowiedzi, ale zapytanie dziecka, jak myśli, jaka powinna być odpowiedź. Jeśli zgadnie, podniesie swoją samoocenę, jeśli nie - chętnie posłucha odpowiedzi nauczyciela. Korczak miał na ten temat następujące zdanie: „Pozwólmy dziecku pytać i powoli rozwijajmy jego umysł tak, aby samo wiedzieć chciało.” Nie robię z siebie nieskazitelnego ideału, potrafię przyznać się do błędu w kontaktach z wychowankami. Nie wybielam na siłę swoich złych decyzji, nie robię z siebie istoty wszechwiedzącej. Jeśli czegoś nie wiem, otwarcie proszę dzieci, żeby poczekały na odpowiedź do następnego dnia. W mojej grupie panuje przede wszystkim szczerość, gdyż na kłamstwie jeszcze nikt nie zbudował trwałych, dobrych relacji. Dzięki takiemu podejściu, wychowankowie uczą się, że też mają prawo popełniać błędy lub czegoś nie widzieć.
Nie wyśmiewam dziecięcych lęków, które mogą ujawniać się w wielu sytuacjach, tłumacząc, że strach jest normalnym uczuciem, ale nie ma się czego obawiać, kiedy jego pani jest obok. Bać się, to wcale nie wstyd, nawet dorośli się boją. Uczę dzieci wytrwałości i cierpliwości w osiąganiu celów, umiejętności znoszenia porażek, czyli odporności emocjonalnej. Zapoznaję je z wartościami uniwersalnymi, wpajam tolerancję i akceptację dla odmienności. Wskazuję im, w jaki sposób mogą kontrolować swe zachowania i emocje, pomagam im je rozpoznawać i nazywać. Tłumaczę im, co jest dobre, a co złe. Nakłaniam je do pomocy rodzicom w pracach domowych, aby miały poczucie obowiązku, przez co przygotowuję je do życia w społeczeństwie. Uczę poszanowania cudzej własności, ale i osobistej. Pilnuję przestrzegania porządku po zakończonej pracy i zabawie. Ukazuję czyhające zagrożenia i radzę, jak się przed nimi bronić, a najlepiej ich unikać. Pozwalam dzieciom na samodzielność, na własną, spontaniczną aktywność, na eksperymentowanie. Oczywiście patrzę przy tym, czy nic im nie grozi, bez zbędnego pouczania, moralizowania. Poprzez działanie, praktykę, a nie przez puste, niczym niepoparte słowa, można tworzyć wiarygodny obraz świata. Korczak polecał „Nie każmy myśleć, lecz twórzmy warunki do myślenia” oraz „Nie zmuszaj dzieci do aktywności, lecz wyzwalaj aktywność”. Staram się tego trzymać.
Ale nade wszystko pragnę, aby dzieci z mojej grupy chętnie chodziły do przedszkola, brały udział w zabawach, czuły się dobrze w tym środowisku, były bezpieczne i szczęśliwe. Zawsze podkreślam im, jak są dla mnie ważne, jak cieszy mnie to, że jesteśmy razem i jakie są wyjątkowe. Panuje u nas atmosfera serdeczności, ciepła i wzajemnej pomocy. Dzieci uczą się prawidłowych postaw społecznych. Kiedyś Korczak pięknie powiedział: „Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”. Jakże wielką satysfakcją jest dla nauczyciela radosny wychowanek, z pasją deklamujący wiersze, znający swoje prawa, ale i obowiązki. I to zadowolenie na twarzach rodziców, dumnych, że ich dziecko dobrze się rozwija...

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.