X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 15216
Przesłano:
Dział: Artykuły

Polska szkoła po okresie transformacji ustrojowej w filmie fabularnym

Zmiany w społeczeństwie polskim zapoczątkowane przy „okrągłym stole” dwadzieścia dwa lata temu zainicjowały transformację ustrojową w Polsce, która obok całej gamy pozytywów pociągnęła za sobą poważne skutki społeczne w postaci narastającego rozwarstwienia społecznego.
Polska szkoła w tym przełomowym okresie przeszła prawdziwą „rewolucję”, jeśli chodzi o wyzwolenie się spod indoktrynacji poprzedniego systemu oraz decentralizacji oświaty. Te i inne przesłanki wskazywałyby na to, że problematyka szkolna będzie ochoczo podejmowana oraz twórczo rozwijana przez twórców filmowych. Pomimo doskonałych przykładów pochodzących przede wszystkim z Francji i USA („Entre les murs”,”Pan od muzyki”, „Słoń”) tak się jednak nie dzieje. Poza kilkoma wyjątkami polskie kino wciąż nie dostrzega tej nośnej społecznie problematyki. Brak interesujących scenariuszy (od lat jest to bolączką rodzimego kina ), które w nowoczesny, a zarazem atrakcyjny sposób ukazywałyby współczesną szkołę. Pewne zdziwienie budzi fakt, że niedościgłym wzorem, chociaż nie pozbawionym nadmiernej ideologicznej otoczki, jest powstały ponad dwie dekady temu „Ostatni dzwonek”(1989) w reżyserii Magdaleny Łazarkiewicz. Film ten kreśli obraz pewnej prowincjonalnej szkoły średniej działającej u schyłku komunizmu, w której uczniowie klasy maturalnej pod wpływem nowo przybyłego kolegi diametralnie zmieniają swój stosunek do otaczającej ich rzeczywistości.
Momentem przełomowym w ich młodzieńczym życiu jest wystawienie spektaklu pt. „Lekcja historii” stanowiącego artystyczny bunt wobec oportunizmu dorosłych, a przede wszystkim dającego nadzieję na gruntowne zmiany polityczne w kraju. Film Łazarkiewicz jest młodzieńczym wyrazem wiary w istnienie możliwości naprawy niedoskonałego i wielokrotnie skompromitowanego systemu politycznego. Krzysztof Buk, jedna z głównych postaci filmu, przede wszystkim buntuje się przeciwko szkolnemu zakłamaniu. Z dzisiejszej perspektywy czasu pewną słabością tego obrazu wydaje się być jednowymiarowo nakreślona w scenariuszu rola profesora Jakubowskiego „tyranizującego” wszystkich karierowicza i oportunistę. Środowisko szkolne w ujęciu reżyserki jest miejscem bezkompromisowego buntu oraz metamorfozy młodzieży przeobrażającej się z wesołych „kawalarzy” w zaangażowanych społecznie, świadomych swych postaw ludzi. Bezsporną wartością „Ostatniego dzwonka” jest znakomite aktorstwo całej plejady aktorów polskich ( Bista, Żmijewski, Bednarz, Wójcicki) oraz znakomite piosenki śpiewane przez znanego aktora i pieśniarza Piwnicy Pod Baranami, Jacka Wójcickiego. Pomimo upływu wielu lat „Ostatni dzwonek” wciąż zbiera powszechne i zasłużone pochwały ,będąc obowiązkową pozycją w każdej wideotece.
Z kolei w „Marcowych migdałach” (1989) Radosław Piwowarski opowiada o dramatycznych wydarzeniach marcowych 68 roku widzianych z perspektywy pewnego prowincjonalnego liceum w Lublimiu. Właśnie trwa tam propagandowa nagonka na Żydów. W chwili, gdy jeden z głównych bohaterów filmu wiesza w szkolnej gablocie fotografie w krzywym zwierciadle przedstawiające zasłużonych dostojników partyjnych, drugi spieszy mu z pomocą, biorąc całą winę na siebie. Czyn ten nie niesie za sobą groźby dodatkowych konsekwencji, ponieważ Marcyś wie, że i tak wyjedzie z kraju ze względu na swoje semickie pochodzenie. W ostatniej scenie pojawiają się adresy dawnych kolegów z klasy : Marcyś mieszka w Izraelu, Wojtek w Berlinie a Jacek w Stanach Zjednoczonych. W „Marcowych migdałach” niesamowite wrażenie robi muzyka Tadeusza Nalepy, Krzysztofa Klenczona oraz Andrzeja Zauchy. „Marcowe migdały” zostały nakręcone w nostalgiczno- baśniowej konwencji, w której Marzec 68 jest ukazany z perspektywy ówczesnych licealistów. Pomiędzy marcem 1968 a końcem 1969 roku z Polski wyjechało 15 tysięcy Żydów, z czego znaczna część do Izraela. Ponadto wszyscy uczestnicy rozruchów marcowych dostali wezwanie do natychmiastowego odbycia zasadniczej służby wojskowej. Ponury realizm tamtych wydarzeń będących bolesnymi kartami w najnowszych dziejach Polski wpłynął na to, że szkoła stała się ważnym miejscem buntu i kontestacji młodego pokolenia.
Walka uczniów prowincjonalnego liceum z miejscowym establishmentem stanowi wyraźne nawiązanie do kina moralnego niepokoju lat 70- tych „(Indeks” i „Kung fu” Kijowskiego, „Amator” Kieślowskiego). Od połowy lat 80-tych rosła liczba młodych reżyserów, których filmy były łudząco podobne do filmów tego kierunku.
Ponurą, wręcz turpistyczną wizję polskiej rzeczywistości początku lat 90- tych , w tym również i szkoły, nakreślił Łukasz Wylężałek w swoim głośnym debiucie zatytułowanym „Balanga” (1993). Postacią pierwszoplanową tego przygnębiającego filmu uczynił dwóch uczniów zawodówki w peryferyjnej dzielnicy Warszawy. „Snajper” i „Święty” (przezwiska chłopców) są przekonani, że ich dalsza edukacja nie ma najmniejszego sensu, bo w niedalekiej przyszłości i tak zasilą niemałą rzeszę osób bezrobotnych. Bohaterowie filmu Wylężałka, nie przejawiający jakichś szczególnie pozytywnych reakcji wobec szkoły, szczególnie mocno nie lubią pewnego prześladującego ich nauczyciela. Człowiek ten głęboko nienawidzący swojego zawodu jest wiecznie skacowany, a jego postępowanie cechuje ciągłe znęcanie się fizyczne oraz psychiczne nad uczniami. W gruncie rzeczy jest to tylko ruina normalnego niegdyś człowieka. Pewnej feralnej nocy ów nauczyciel zostaje znaleziony martwy, wcześniej dotkliwie pobity przez obu chłopców.

Ranny nauczyciel ostatnimi resztkami sił doczołgał się do pobliskiej knajpy, lecz jej właściciel nie udzielił mu pomocy odganiając rannego od wejścia. Na domiar złego wlokącego się nauczyciela potrąciła szybko nadjeżdżająca taksówka, której kierowca pośpiesznie uciekł z miejsca wypadku. Grono nauczycielskie w obrazie Wylężałka składa się z samych znerwicowanych frustratów, którzy traktują swych uczniów jak stado notorycznych „jełopów”, odpornych na wszelką wiedzę. Owi ludzie, podobnie jak Adaś Miauczyński, pamiętny bohater „Dnia świra” dostrzegają powszechny brak szacunku społeczeństwa dla wykształconych jednostek w burzliwym okresie po obaleniu „komuny”. W jednym z fragmentów kultowego dla wielu filmu Miauczyński mówi : „Osiem lat podstawówki, cztery liceum. Potem pięć, bite, studiów, dyplom z wyróżnieniem, dwadzieścia lat praktyki, i oto mi płacą, jakby ktoś dał mi w mordę” W innym z kolei stwierdza: „A potem bida, bida i rozczarowanie. A potem beznadzieja starego pariasa i wszechporażająca nas wszystkich pogarda, władzy od dyktatury, aż po demokrację, która nas, kałamarzy, ma za mniej niż zero”. Jakże nadal aktualne są niestety te złote myśli wypowiedziane w filmie Koterskiego. W „Balandze” nauczyciele jawią się (stereotypowo) jako ludzie wiecznie narzekający na swe ciężkie położenie, którzy w praktyce nie są zdolni do wniesienia czegoś pozytywnego w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Zrealizowany w rekordowo krótkim czasie 30 dni zdjęciowych film, mimo upływu kilkunastu lat, w dalszym ciągu poraża swą wizją zdegenerowanej polskiej prowincji, rzucając (w przerysowany nierzadko sposób) oślepiające światło na „kondycję moralną”części Polaków w początkowym okresie transformacji ustrojowej. Wydaje się, iż zaskakująco brutalna diagnoza reżysera (wszechobecne: alkoholizm, agresja,upadek szkoły) jest nierzadko mocno przerysowana, przybierając w niektórych momentach wręcz karykaturalną i groteskową formę. Aktorzy również szarżują w wielu scenach, dochodząc niebezpiecznie blisko do granicy przekroczenia dobrego smaku.
Władysław Pasikowski- twórca męskiego, mocnego kina sensacyjnego („Psy”,”Reich”, „Demony wojny wg Goi”) w 1995 roku nakręcił nietypowy dla siebie film, o i dla młodzieży. Miejscem akcji „Słodko- gorzkiego” uczynił pewne warszawskie liceum, w murach którego dochodzi do samobójczej śmierci jednego z uczniów.
Główny bohater (Rafał Mohr) wyraźnie wstrząśnięty tym wydarzeniem rozpoczyna prywatne śledztwo, którego celem jest wyjaśnienie tej zagadkowej sprawy. Mateusz wkrótce zauważa, że nikt poza nim tak naprawdę nie przejął się tą tragiczną historią. Co gorsza również grono pedagogiczne objęte „zmową milczenia” i zajęte tylko własnymi sprawami wykazuje się całkowitą biernością i obojętnością. Z filmu Pasikowskiego wyłania się głęboko pesymistyczny obraz szkoły, w której masowo „produkuje się” egoistów konsumpcyjnie nastawionych do życia, skrywających pod maską cynizmu i obojętności poczucie wewnętrznej pustki oraz bezradności.
Wydaje się, iż znany reżyser w całkiem zręczny sposób ukazał klimat szkoły, najczęściej kojarzący się z najpiękniejszymi momentami w życiu każdego człowieka. Jest w tym słodko-gorzkim środowisku licealistów ciągłe odgrywanie „twardzieli” oraz zakładanie masek świadczących o ostentacyjnej obojętności. „Słodko-gorzki” oparty na znakomitym aktorstwie ( Linda, Kondrat, Pazura, Lubaszenko, Żmijewski, Jankowska-Cieślak) to wyraźny ukłon reżysera w stronę nastoletniej widowni, film pokazujący rolę jaką przywiązuje się do statusu majątkowego uczniów, będącego głównym wyznacznikiem ich pozycji klasowej.
Na osłodę pozostaje więc fakt, iż w polskiej szkole nie mamy na szczęście do czynienia z takimi problemami, jakie pokazane są w amerykańskim filmie pt. „Słoń” (2003), gdzie dwaj nastolatkowie w jednej ze szkół urządzają sobie „rzeż niewiniątek”, z zimną krwią mordując kilkanaście przypadkowo spotkanych osób. Jest to rekonstrukcja przerażającej zbrodni, jaka miała miejsce w Colombinie w 1999 roku. Szczególna siła filmu Gusa van Santa wynika z tego, że nie jest to film efektowny czy szukający taniej sensacji. Milcząca cisza na długo obecna w tym filmie to odważny zabieg reżysera, dyskretnie przyglądającego się zjawisku przemocy. Chłód emocjonalny bijący z ekranu po prostu przeraża, a kroki sprawców zbrodni odmierzają czas pozostały do zbliżającej się masakry.
„Ferdydurke”(1993) Jerzego Skolimowskiego i „Spona” (1998) Waldemara Szarka uzupełniają listę filmów z motywem szkoły w tle. Pierwszy z nich stanowi wierną adaptację powieści Witolda Gombrowicza pod tym samym tytułem opisując polską szkołę lat 30-tych XX wieku. Natomiast „Spona” to wierna ekranizacja znanej powieści Edmunda Niziurskiego pt. „Sprawa Alcybiadesa” opublikowanej w 1964 roku. „Moim zdaniem tajemnica sukcesu Edmunda Niziurskiego polega na tym, że przedstawił szkołę jako instytucję z jednej strony ważną i raczej niezbędną, a z drugiej – zupełnie absurdalną. Bezgranicznie poważną a zarazem śmieszną. Ta szkoła to pole odwiecznej, rytualnej niemal walki uczniów i profesorów. Profesorowie dążą do ograniczenia wolności uczniów, puszą się i nadymają. Uczniowie natomiast korzystają z młodości i robią akurat to, czego im nie wolno. Tak było i będzie zawsze”. Słowa te wypowiedział scenarzysta „Spony” Wojciech Tomczyk na łamach miesięcznika „Film” Dużym atutem tego obrazu obok wierności wobec literackiego pierwowzoru jest również doskonała muzyka hiphopowa, tak lubiana przez młodzieżową widownię. Po latach wydaje się, iż była to bardzo udana adaptacja popularnego utworu literackiego, autora takich powieści, jak : „Księga urwisów”, „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa”, „Klub włóczykijów”. Głównym wątkiem fabularnym „Spony” jest znalezienie sposobu na pewnego nauczyciela historii odpytującego uczniów według ściśle ustalonego wcześniej klucza.

Akcja filmu pt. „To my” (2000) Waldemara Szarka toczy się natomiast w środowisku świeżo upieczonych maturzystów. Agata jest dobrą uczennicą, córką osoby pracującej w kuratorium, co będzie miało niebagatelne znaczenie dla dalszej, sensacyjnej akcji. Swe młodzieńcze uczucie lokuje niestety w koledze, który wciągnie ją w niecny proceder kradzieży z sejfu kuratorium tematów maturalnych. Dzięki zbiegowi okoliczności sprawa wychodzi na jaw, bohaterkę i jej matkę spotykają duże nieprzyjemności, kobieta w ciężkim stanie trafia nawet do szpitala. Na szczęście wszystko kończy się happy- endem a chłopak (inspirator kradzieży) zanim zapewni dziewczynę o swym wielkim, bezgranicznym uczuciu w ramach „twardej szkoły życia” na dwa lata trafi do jednostki wojskowej. Z całego filmu Szarka najbardziej w pamięci utkwiła mi scena, w której sprawcy zuchwałej kradzieży hurtowo sprzedają pytania maturalne. Podobnie jak w filmach „Słodko-gorzki” (M.Kondrat) oraz „Ostatni dzwonek” (H.Bista) dyrektor szkoły w tym filmie (L.Niemczyk) jest postacią ciepłą, otwartą i przyjaźnie nastawioną do młodzieży.
Niezbyt realistyczna (a przez to bardziej atrakcyjna) fabuła oraz znakomita muzyka zespołu Myslovitz to w moim odczuciu „znaki firmowe” tego obrazu. Artur Rojek-lider grupy Myslovitz w jednym z wywiadów (Ultramaryna, 2005) tak oto mówił o swej roli tym filmie : „Waldemar Szarek nakręcił film o głupiej młodzieży z bogatych domów, głupiej i pustej... Byliśmy na planie. Robiliśmy za tak zwane ”twarze”. Pamiętam, że kręcili imprezę po maturze, w ekskluzywnym domu jednego z bohaterów. Siedemnastoletnie panny w kulminacyjnym momencie rozbierały bluzki i wskakiwały do basenu, „że niby tak fajnie się bawią”. Myślałem, że się zapadnę pod ziemię”.
W ostatnich latach szczególnie głośno mówiło się o pewnym debiucie polskiej, młodej reżyserki. Katarzyna Rosłaniec w 2009 roku nakręciła film pt. „Galerianki”, którego bohaterkami są cztery gimnazjalistki prostytuujące się w centrach handlowych. W zamian za parę nowych jeansów lub butów dziewczyny uprawiają seks ze starszymi od siebie mężczyznami. Ten stosunkowo nowy i bardzo drastyczny temat reżyserka poruszyła z młodzieńczą pasją. Młodociane prostytutki nie najlepiej uczące się w szkole pełniły rolę outsiderek.
Zdaniem reżyserki szkoła jako instytucja przede wszystkim zajęta nauczaniem oficjalnie nie dostrzega tego trudnego społecznie tematu. Znudzeni monotonią swej pracy nauczyciele w rzeczywistości nie znają młodzieży (bo tak najwygodniej), której tak naprawdę nie mają nic do zaoferowania, oprócz ciągłego „biadolenia”.
Szkoła w filmie Rosłaniec jest miejscem brutalnej walki o zdobycie, a potem utrzymanie pozycji klasowej, którą wyznacza posiadanie pieniędzy oraz drogich gadżetów. Reżyserka filmu charakteryzując swoje bohaterki stwierdza, że „dobrze ubrane dziewczyny, w ciuchach najdroższych marek przyciągają nie tylko chłopaków, ale i koleżanki. Są szkolnymi gwiazdami, wokół których skupia się cała reszta. To okropne, że tak bardzo liczy się dziś wygląd i to po nim ocenia się ludzi”. Dla nauczyciela z filmu „Galerianki” problem seksu za ubrania i kosmetyki nie istnieje, bo uczeń jest tylko kolejnym numerkiem w dzienniku. Przekonanie, że współczesny nastolatek nie dostrzega swojej zmieniającej się cielesności koncentrując się wyłącznie na nauce jest poglądem zgoła irracjonalnym. W ten sposób chowa się pod dywan problemy szalenie istotne dla młodego, zmagającego się z własnym dojrzewaniem człowieka. Film Katarzyny Rosłaniec to kino społecznie zaangażowane i pełne młodzieńczej pasji. To bezkompromisowe kino, które bez skrupułów dotyka niechętnie poruszany przez filmowców problem prostytucji wśród nieletnich. Czasami zbyt przejaskrawiony w ukazaniu tego zjawiska razi niestety sztucznymi dialogami, żywcem wziętymi z powieści Doroty Masłowskiej pt. „Wojna polsko-ruska”.
„Galerianki” nominowane do nagrody Złotych Orłów uzyskały nagrodę za najlepszy debiut reżyserski na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2009 roku.
W zeszłym roku moją szczególną uwagę wzbudziły ożywione dyskusje wokół debiutu Jana Komasy intrygująco zatytułowanego „Sala samobójców”. Dominik- główny bohater tego filmu pada ofiarą szkolnego mobbingu (niektórzy twierdzą, że i homofobii). Po kluczowych scenach pocałunku z kolegą na imprezie oraz walki z nim na macie judo, klasa przykleja do chłopca etykietę geja, chociaż tak naprawdę nie ma jednoznacznych dowodów, iż jest nim naprawdę. Istnieją jednak pewne przesłanki (scena w operze), w domyśle wskazujące na homoseksualną orientację Dominika. Na powszechnie znanym portalu społecznościowym cała szkoła następnie brutalnie szydzi i naśmiewa się z niego. Wywołuje to reakcję obronną bohatera polegającą na tym, że przestaje chodzić do szkoły, a całym życiem staje się dla niego wirtualna gra o nazwie „Sala samobójców”. Absolwenci prywatnej szkoły z filmu Komasy wyglądają oraz brzmią nadzwyczaj autentycznie (co jest rzadkością w polskim kinie), a tematyka zagrożeń pojawiających się dzięki Internetowi stanowi jak najbardziej realną, a nie wirtualną groźbę dotykającą nie tylko naszego społeczeństwa. Jan Komasa (rocznik 1981) – syn znanego aktora scen poznańskich za swój bardzo udany debiut otrzymał szereg prestiżowych nagród filmowych, w tym Złote Grono podczas Lubuskiego Lata Filmowego. Bohater jego filmu Dominik jest wyznawcą subkultury Emo polegającej na tym, iż człowiek ma skłonności do depresji, jest introwertykiem zamkniętym w sobie, często rozmyślającym o samobójczej śmierci. Podobnie do większości wyznawców tej subkultury nosi długą skośną grzywkę zasłaniającą twarz oraz blady makijaż z mocno uwidocznionymi oczami. W moim odczuciu „Sala samobójców” pokazuje współczesną szkołę jako miejsce, w którym nie ma tolerancji i akceptacji dla wszelkich odmienności obyczajowych, które są natychmiast niszczone, a przynajmniej wyszydzane.
Z uwagi na nośny społecznie temat zagrożeń, wiążących się z korzystaniem z sieci oraz zgrabne połączenie świata rzeczywistego z wirtualnym film Komasy jest jednym z ciekawszych debiutów ostatnich lat.

W ostatnim ćwierćwieczu powstał cały szereg znakomitych filmów, których tematyka skoncentrowana była wokół zagadnień szkoły. W 1989 roku Peter Weir („Piknik pod Wiszącą Skałą”, „Gallipoli”, „Bez lęku”, „Świadek”) nakręcił „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”. Film ten opowiada o tym, jak do pewnej szacownej szkoły w Anglii przybywa nowy nauczyciel (znakomity Robin Williams), który dla swych uczniów stanie się wkrótce „przewodnikiem po ich dorosłości” oraz wielkim autorytetem moralnym, całkowicie przy tym zmieniającym ich dotychczasowe życie.
Dwa lata później powstała „Szkoła podstawowa” Jana Sveraka, sympatyczna komedia, uroczo opowiadająca o pewnej czeskiej szkole na prowincji, której dyrektor lubuje się w wygłaszaniu przez szkolny radiowęzeł komunikatów i zakazów przez nikogo nie słuchanych.
W 1995 roku piękna Michelle Pfeiffer w filmie „Młodzi gniewni” zagrała nauczycielkę, która po rezygnacji ze służby w marines doskonale radzi sobie z klasą w komplecie składającą się z samych „trudnych uczniów”. Przy pomocy niekonwencjonalnych metod wychowawczych stopniowo uzyskuje zaufanie ze strony uczniów, którzy ją akceptują oraz obdarzają zaufaniem, co nie było łatwe biorąc pod uwagę fakt, iż wielu z nich należało do groźnych i działających brutalnie gangów.
Richard Linklater (ten od kultowego filmu „Przed wschodem słońca) ” również nakręcił film z motywem szkoły w tle wdzięcznie zatytułowany „Szkoła rocka” (2003). Jego treścią są zabawne dzieje niedoszłej gwiazdy rocka, tymczasowo zatrudnionej w elitarnej szkole podstawowej, która przy pomocy nadzwyczaj oryginalnych metod rozwija w uczniach zamiłowanie do muzyki. Dostrzegając fakt, iż jego uczniowie mają wielki talent muzyczny, ochoczo zakłada zespół rockowy, mający szansę wygrania „Bitwy Zespołów”.
W tym samym roku powstał słynny „Słoń” Gusa van Santa (zdobywca Złotej Palmy w Cannes) w sposób intrygujący rekonstruujący potworną zbrodnię, jaka miała miejsce w jednej ze szkół amerykańskich, gdzie dwaj nastolatkowi z zimną krwią zastrzelili kilkanaście przypadkowych osób. Całkowicie zasadnym wydaje się być postawienie tu pytania o granice powszechnego i często nieuzasadnionego dostępu do broni w niektórych krajach.
W 2007 roku Estonia (reżyser Ilmar Raag) wyprodukowała udany wyróżniony na wielu festiwalach film o szkole, dotykający drastycznego problemu szkolnej przemocy. Bohater filmu w szkole staje się ofiarą sadystycznych „kolegów”, którym bardzo nie podoba się jego spokojne usposobienie. Film nosi tytuł”Nasza klasa” i ze wszech miar godny jest uważnego obejrzenia.
Na koniec celowo zostawiam film moim zdaniem najwybitniejszy (obok „Słonia”) obraz zatytułowany „Entre les murs”(2008) w reżyserii Laurenta Canteta, który również zdobył główną nagrodę na najbardziej prestiżowym festiwalu filmowym w Cannes. W nowoczesny i realistyczny sposób opisuje on funkcjonowanie jednego z gimnazjów paryskich , w którym nauczyciel-pasjonat mozolnie „zmaga” się ze zróżnicowanymi etnicznie uczniami, wywodzącymi się z rodzin imigranckich (afrykańskich, azjatyckich,arabskich). Kamera cały czas śledzi, jak nauczyciel języka francuskiego toczy ze swoimi nastoletnimi uczniami swoiste gry psychologiczne, mające na celu zbliżenie do siebie obu stron. Filmowa klasa w tym fabularyzowanym dokumencie to etniczny „misz-masz” ukazujący skomplikowane problemy współczesnej( i nie tylko) Francji Błażej Hrapkowicz na łamach „Stopklatki” pisze, że „Klasa należy do tych filmów zaangażowanych społecznie, gdzie króluje słowo, nie forma. Napisana jest niezwykle sprytnie i inteligentnie a Cantet opowiada gładko.... Wszystko to przydaje całości autentyzmu, pozwalając ominąć pułapki papierowej publicystyki, taniej retoryki i zwyczajnej nudy wynikającej z „przegadania”.

Pomimo znakomitych przykładów dojrzałych artystycznie filmów pochodzących z Europy oraz Stanów Zjednoczonych nasze rodzime kino nie wyprodukowało jeszcze filmu, zbliżonego klasą do wyżej wymienionych. Do chlubnych wyjątków zaliczam tutaj dwa polskie filmy fabularne, pochodzące z 1989 roku, a mianowicie : „Ostatni dzwonek” Magdaleny Łazarkiewicz oraz niezbyt docenione „Marcowe migdały” w reżyserii Radosława Piwowarskiego. Wyjąwszy pewną otoczkę ideologiczną charakteryzującą oba tytuły, są to pozycje głęboko przemyślane, o wysokim poziomie artystycznym, doskonale zrealizowane i nie mniej świetnie zagrane. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, iż oba filmy w interesujący, a przy tym realistyczny sposób pokazują pewien ważny wycinek polskiej rzeczywistości społecznej, jaką jest współczesna szkoła.
Ostatnimi czasy motyw szkoły został z młodzieńczą pasją ukazany w dwóch głośnych debiutach filmowych : Katarzyny Rosłaniec „Galerianki” oraz Jana Komasy „Sala samobójców”. Pierwszy z nich dotyka „omijanego” przez innych reżyserów tematu prostytucji wśród młodocianych dziewcząt, natomiast drugi na jednostkowym przykładzie szkolnego mobbingu pokazuje słabnącą „kondycję” polskiej szkoły.
Mam nadzieję, iż nowe pokolenie polskich reżyserów już wkrótce twórczo podejmie w swych filmach tematykę szkoły. Do tego potrzebne są jednak interesujące i niebanalne scenariusze, stanowiące podstawę „intelektualną” oraz inspirację, na gruncie których mogą być dopiero realizowane filmy. Przyznam, iż znając dotychczasowe dokonania na tym polu polskiego kina wydaje się, że będzie to zadanie bardzo, ale to bardzo trudne.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.