X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 48356
Przesłano:
Dział: Artykuły

Mój przyjaciel Plastuś

Każdy człowiek niezależnie od wieku, chce mieć przyjaciela. Osobę na której może polegać, zwierzyć się z trudności i dzielić radościami. Także dzieci potrzebują przyjaciół. Często przyjacielem nazywa się przytulankę, którą dziecko zabiera ze sobą wszędzie. Daje mu ona poczucie bezpieczeństwa, jest namiastką domu, pozwala przetrwać rozłąkę z bliskimi.
A dlaczego przyjacielem dzieci nie może stać się postać z książki? Otóż może i jak najbardziej powinna być.
Co roku w naszym przedszkolu dzieci zmieniają salę. Jest to symboliczne przejście do starszej grupy. Każda sala ma też swoją nazwę. I tak moje trzylatki, stały się czterolatkami i zmieniły nazwę na Plastusie. Postanowiłam to wykorzystać i zapoznałam dzieci z małym ludzikiem z plasteliny, czyli Plastusiem. Zaczęłam od przeczytania dzieciom Plastusiowego pamiętnika. (wiele osób twierdzi, że nie powinno się czytać dzieciom książek podobnych do tej, ponieważ język jest archaiczny i realia nie takie. Moim zdaniem nic bardziej mylnego. Przecież to nasza kultura). Dzieci chętnie poznawały przygody plastelinowego ludzika. Okazało się nawet, że kilkoro z nich poprosiło w domu rodziców o ponowne przeczytanie książki . Oczywiście należało wyjaśnić przedszkolakom trudne i nie zrozumiałe (archaiczne) słowa, przybliżyć kontekst społeczny , ale i tak dzieci były zachwycone. Po przeczytaniu Plastusiowego pamiętnika nasze działania zaczęły się kręcić wokół Plastusia. Każde dziecko ulepiło jego postać z plasteliny. W sali przygotowaliśmy ogródek z żywymi roślinami. W ogródku Plastuś miał swój domek, ławeczkę na której siedział. Dzieci dbały o rośliny. Snuły opowieści co robi ich przyjaciel w ogrodzie.
Plastuś zaczął się pojawiać w spontanicznej twórczości plastycznej dzieci. Szczególnie dziewczynki upodobały sobie rysowanie jego portretów . Plastuś występował na nich jako baletnica, księżniczka, ale też zwyczajnie w zielonych majteczkach. Dzięki pomysłowości i uprzejmości jednej z babć, przedszkolaki mogły wysłuchać nagrania Plastusiowego pamiętnika, w mistrzowskim wykonaniu pani Ireny Kwiatkowskiej. Babcia mojego wychowanka, kupiła dla niego gramofon, a w domu znalazła płytę winylową z tym właśnie nagraniem. Dzięki tej samej babci dzieci mogły spróbować pisania stalówką przy użyciu kałamarza. Okazało się, że były to bezcenne doświadczenia i możliwość zrozumienia tamtej , „zamierzchłej” rzeczywistości. Plastuś towarzyszył nam w każdej dziedzinie przedszkolnego życia.
Potrafię szyć, dlatego w sali pojawił się Plastuś z materiału. Moja pomoc nauczycielska zrobiła mu piękny fotelik ( z recyklingu kartonika po mydle).Siedział więc Plastuś na półce i przyglądał się dzieciom. A przedszkolaki chętnie zabierały go do zabawy i traktowały jak żywą istotę. Plastuś chodził z nami na spacery, niesiony przez dzieci. Jeździł na wycieczki, do teatru, na koncerty, brał udział w naszych zajęciach. Przy pomocy dzieci i rodziców powstawał nowy Plastusiowy pamiętnik. Założyłam gruby zeszyt A4 i co tydzień w piątek dzieci zabierały Plastusia i jego pamiętnik do domu. Odwiedziny Plastusia były bardzo oczekiwane. Nie tylko wśród moich przedszkolaków, a le też przez rodziców i rodzeństwo. W pamiętniku rodzice opisywali co się wydarzyło w weekend, a dzieci zdobiły te relacje swoimi rysunkami. Były też wklejane zdjęcia. Plastuś grał w gry, odwiedzał z dziećmi dziadków, jeździł na basen, na rowerze,słuchał bajek czytanych wieczorem przed snem. Odwiedził nawet Ciechocinek z jedną z dziewczynek. Brał udział w rodzinnych uroczystościach. Byli też tacy szczęściarze, którzy mogli go gościć podczas świąt. Wracał w każdy poniedziałek i przed śniadaniem mieliśmy swój rytuał. Czytaliśmy kolejną historię, oglądaliśmy zdjęcia i rysunki. Również w grupie opisywaliśmy co ciekawsze wydarzenia z przedszkolnego życia: występy, spacery, wycieczki, nasz eksperyment przyrodniczy podczas, którego udało się wyhodować motyla. Dzieci opowiadały, dyktowały swoje zdania, ja je zapisywałam. Czasami trzeba było dopytać czy na pewno chodzi o to , o czym mówiło dziecko, albo powtórzyć wypowiedź , tak by brzmiała bardziej poprawnie. Była to świetna okazja do wzajemnego słuchania się, do budowania zdań i wypowiadania się na dany temat.
Plastuś musiał też przejść poważną operację przyszycia kończyn . Podczas jednej z wycieczek, dziewczynka , której powierzyliśmy akurat opiekę nad naszym przyjacielem, zbyt mocno pociągnęła go za nogę i... ją wyrwała. Dzieci były bardzo zasmucone. Ale wszystko dobrze się skończyło. Taka sytuacja była okazją by wytłumaczyć wychowankom że należy dbać o wspólne zabawki, bo gdy ulegają zniszczeniu wszystkim jest przykro. Sytuacja się więcej nie powtórzyła. Za to Plastuś podczas kilku wizyt zyskał nowe ubranka. Sweterek, koszulkę i spodenki, kamizelkę.
Maskotka stała się bardzo ważna dla dzieci. Rok minął szybko, zbliżały się wakacje. Dzieci otrzymały pamiątkowe medale Przyjaciel Plastusia. Po wakacjach mieliśmy zmienić salę , a wraz z nią nazwę. Mieliśmy stać się Odkrywcami. Dzieci zapytały mnie czy Plastuś będzie nam towarzyszył dalej. I tak stał się Odkrywcą. W dalszym ciągu dzieci zabierały go na weekendy do domu i pisały Plastusiowy pamiętnik. Plastuś zyskał też drugą księgę – Plastusia Odkrywcy, w której opisywaliśmy wszystko to co, odkrywaliśmy w czasie wycieczek, eksperymentów czy projektów. Nasz przyjaciel odwiedził nawet Amerykę Południową z jednym z tatusiów. Po powrocie oczywiście oglądaliśmy zdjęcia i posłuchaliśmy opowieści o tej wyprawie. Plastuś odwiedził również Specjalną Szkołę Podstawową i przedszkole w innej miejscowości. Dzięki temu dowiedzieliśmy się jak pracują, uczą i bawią się dzieci w innych placówkach.
Dzieci stały się absolwentami przedszkola. Cała grupa po wakacjach miała realizować naukę w klasie „0” w szkole. Jedna z mam zeskanowała Plastusiowy pamiętnik, aby cała grupa miała go na pamiątkę. W ten sposób mały plastelinowy ludzik, z książki Marii Kownackiej, zaczął żyć wśród dzieci. Dzieci traktowały to jako niezwykłą przygodę.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby takim dziecięcym przyjacielem stał się bohater innej, być może współczesnej książki. Być może będzie to zabawka, która stoi na przedszkolnej półce i nie ma związku z żadną bajką. Wszystko zależy od nauczyciela i jego wychowanków. To co nas ogranicza, to jedynie nasza wyobraźnia i nasze chęci.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.