X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 39741
Przesłano:
Dział: Analiza

O co pytają nas wielcy pisarze. Tragedie Sofoklesa, czyli o etosie władcy

Dzieje rodu Labdakidów stały się kanwą znanych tragedii Sofoklesa pt.: „Antygona” i „Król Edyp”. Zazwyczaj interpretacja tego mitu wiąże się z rolą fatum w życiu człowieka. Starożytni Grecy wierzyli, że przed losem zapisanym w gwiazdach nie uciekniemy, nawet jeżeli chcemy oszukać przeznaczenie. Sofokles ilustruje tę prawdę na przykładzie Jokasty, która w „Królu Edypie” wyraża przekonanie, że ofiara złożona z jej syna była niepotrzebna, bo przepowiednia się nie spełniła i w związku z tym nie warto zaprzątać sobie głowy tym, co mówi wyrocznia. Królowa Teb zostanie za to skrytykowana przez chór, a potem skarcona przez los.
Lektura tragedii Sofoklesa może jednak stać się okazją do przyjrzenia się, w jaki sposób Kreon i Edyp rozumieli pełnienie roli władcy. Obserwacja taka może być szczególnie ciekawa z perspektywy współczesnego czytelnika, który zna późniejsze dzieła podejmujące problem natury władzy. Zarówno Szekspir w „Makbecie”, jak i Witkacy w „Szewcach” dostrzegają fakt, że chęć rządzenia innymi może się stać destrukcyjną siłą niszczącą człowieka. U Makbeta związane to jest niewątpliwie ze sposobem objęcia władzy oraz wynikającymi z tego konsekwencjami (zbrodnia rodzi zbrodnię). Strach przed wyjściem na jaw niegodziwości Makbeta i obawa o własne życie powodują, że staje się on tyranem, który w pełni zasłużył na to, co go spotkało w końcowej części utworu.
Władza jako możliwość decydowania o losie innych marzy się bohaterom „Szewców”. Kolejne przewroty ukazują pewną prawidłowość: tak naprawdę zmieniają się tylko ci, którzy sprawują władzę, natomiast niesprawiedliwość i ucisk pozostają, co stanie się impulsem do kolejnych rewolucji. Rządzący jednak tego nie dostrzegają. Liczą się dla nich tylko dwie kwestie: są panami własnego losu (w przeciwieństwie do reszty obywateli) oraz mogą korzystać z przywilejów pełnionej funkcji. W przypadku tytułowych bohaterów przybiera to postać karykaturalną – dla nich władza to możliwość paradowania w piżamach (no bo kto im zabroni?). Chociaż powinni rozumieć problemy ludzi pracujących (sami niedawno znajdowali się w podobnej sytuacji), przepędzają chłopów szukających wsparcia. Zapomnieli o dawnych marzeniach, a ich życie wypełnia teraz całkowita pustka ideologiczna.
Zupełnie innych władców ukazuje Sofokles. Dla Kreona i Edypa sprawowanie rządów to przede wszystkim obowiązek wobec poddanych. Kreon, podejrzewany przez Edypa o spisek w celu przejęcia władzy, przedstawia rozsądne argumenty: korzysta z przywilejów rodziny królewskiej, ale nie musi dźwigać brzemienia odpowiedzialności za podejmowane decyzje w sprawach państwa. Później jednak los będzie dla niego okrutny. Obejmie władzę (po raz kolejny) po bratobójczej walce pomiędzy Polinejkesem i Eteoklesem. Pierwszy z synów Edypa sprowadził obce wojska na rodzinne miasto i zabił swojego brata, ginąc razem z nim. Zadaniem Kreona było przywrócenie ładu i porządku w Tebach po zakończonej wojnie. Poczucie sprawiedliwości nakazywało ukaranie zdrajcy ojczyzny. Gdyby Polinejkes żył, obywatele miasta domagaliby się od władcy wymierzenia surowej kary. Jednak jak ukarać zmarłego? Zakazać jego pochówku! To wyjście z sytuacji, w mniemaniu Kreona, było jedyną możliwością potwierdzającą fakt, że będzie on dobrym monarchą. Udowodnił tym samym, iż bardziej ceni dobro obywateli niż własnej rodziny. Ale zakaz zostanie złamany przez Antygonę, którą Kreon będzie musiał skazać na karę śmierci. Decyzja ta musiała być bardzo trudna, bo był przecież jej wujem, a w dodatku miała zostać żoną jego syna Hajmona. Dobry władca musi jednak pamiętać o tym, że prawo obowiązuje wszystkich, nawet członków rodziny królewskiej.
Kreon teoretycznie ma rację. Ale zapomina o tym, że nad nim znajdują się bogowie, którzy również ustanowili pewne prawa (Jan Kochanowski w „Odprawie posłów greckich” także przypomina o zwierzchności Boga nad sprawującymi władzę), a jednym z najważniejszych jest powinność pochowania ciała zmarłego spoczywająca na rodzinie. To podstawowy warunek możliwości zaznania przez zmarłego spokoju wiecznego. Gdy Kreon został przywołany do porządku przez Tejrezjasza, było już za późno. Antygona popełniła samobójstwo, a jej śladem poszli Hajmon i Eurydyka. Kreon został sam (nie licząc Ismeny). Starał się być dobrym władcą, lecz doprowadził do rodzinnego dramatu.
Władza według Kreona to obowiązek dbania o dobro państwa – tej zasadzie starał się być wierny. Ironia losu polegała jednak na tym, że musiał podejmować decyzje w sytuacji bez wyjścia. Wybór tragiczny (między równorzędnymi wartościami: prawo ludzkie – prawo boskie, dobro państwa – dobro rodziny itd.) zawsze prowadził do katastrofalnych konsekwencji. Tu poniosła je rodzina Kreona, co w oczach czytelnika najczęściej pozwala przyznać rację postępowaniu Antygony. Nie widzimy natomiast, jakie byłyby skutki dla państwa, gdyby Kreon podjął inną decyzję. Czy Teby nie pogrążyłyby się w chaosie i nie stałyby się areną brutalnej walki o władzę? A może dałoby to pretekst innym państwom do podporządkowania sobie miasta?...
Również Edyp bardzo rzetelnie starał się wykonywać obowiązki wobec mieszkańców Teb. Gdy wyrocznia orzeka, że należy z miasta wypędzić zabójcę Lajosa, król rozpoczyna śledztwo. Znając przepowiednię na temat własnego przeznaczenia, Edyp podejrzewa, że poszukiwanym mordercą może być on sam. Mimo obaw nie ma wątpliwości dotyczących konieczności dbania przede wszystkim o losy państwa i jego mieszkańców. Podejmuje wszystkie możliwe kroki zmierzające do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji: wzywa Tejrezjasza i wszystkich, którzy cokolwiek wiedzieli na temat okoliczności śmierci Lajosa. W końcu okrutna prawda wychodzi na jaw. Edyp nie tuszuje faktów, nie szuka dla siebie usprawiedliwienia. Z pokorą wobec losu, przed którym tak długo uciekał, opuszcza miasto, aby obywatele Teb mogli znowu żyć spokojnie i szczęśliwie.
Bohaterowie tragedii Sofoklesa to szlachetne jednostki, które w uczciwy sposób chciały wypełnić swoją powinność wobec podwładnych. Tej konkluzji nie zmienia fakt, że zapłacili za to ogromną cenę. Ważne bowiem dla nich były wartości uniwersalne, takie jak honor czy odpowiedzialność za innych. Ich postawa (zwłaszcza w kontekście dzisiejszych metod sprawowania władzy) może budzić szacunek i pozwala lepiej zrozumieć wybór, którego dokonał Zbigniew Herbert w wierszu „Dlaczego klasycy”, opowiadając się zdecydowanie po stronie antycznych przodków.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.