X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 3876
Przesłano:
Dział: Języki obce

Trudności w nauce drugiego języka obcego w liceum profilowanym

Tomasz Kurtz
nauczyciel j. niemieckiego
w Zespole Szkół Ekonomicznych w Wołominie

Licząca już dziesięć lat reforma oświaty zakładała, że uczniowie po skończeniu cyklu edukacyjnego będą mogli porozumiewać się w języku obcym, co otworzy im nowe perspektywy, ułatwi wejście na rynek pracy, pomoże im w funkcjonowaniu we współczesnym świecie. Mówiąc o języku obcym ma się najczęściej na myśli język angielski, on bowiem jest nauczany w niemal każdej szkole każdego typu. Jednakże reforma zakłada znajomość również drugiego języka obcego. Tu wybór spośród języków nowożytnych jest większy, jednakże w praktyce w szkołach nauczane są przeważnie język niemiecki, język rosyjski oraz język francuski. Drugi język obcy jest wprowadzany najczęściej później niż pierwszy, tzn. w gimnazjum lub w szkole pogimnazjalnej. Już ten fakt powoduje, że język ten nie ma szans dorównania językowi angielskiemu, ten ostatni – dłużej nauczany, uczniowie znają lepiej. Są jednak jeszcze inne czynniki, które powodują, że drugi język obcy w szkole średniej, a zwłaszcza w liceum profilowanym bywa często przedmiotem „drugiej kategorii”.

Do liceum profilowanego przychodzi młodzież z zamiarem szybkiego i łatwego zrobienia matury, nie mająca specjalnie wysokich ambicji, ani zdolności. Nie staram się tu zaszufladkować uczniów, wynika to z prostej wieloletniej obserwacji ich działań, bądź też wprost z ich słów. Nastawieni są na absolutne minimum programu wobec niemal wszystkich przedmiotów, wielu uczniów zadowala się ocenami dopuszczającymi. Jedni nazywają to brakiem ambicji tych uczniów, inni – pójściem na łatwiznę. Nauczyciele zobligowani podstawą programową zachodzą w głowę, jak pogodzić jej zapisy z taką rzeczywistością szkolną?
Język niemiecki, jak każdy drugi język obcy jest nauczany w liceum profilowanym w wymiarze 2 godzin tygodniowo. W pierwszej klasie początkowe lekcje to kwestie organizacyjne, wyjaśnienia dotyczące WSO i wymagań edukacyjnych, zbieranie pieniędzy na zakup podręczników. Wrześniowe lekcje przeznaczam też na Landeskunde – burzę mózgów o krajach niemieckojęzycznych (chodzi tu o zebranie i uporządkowanie wiedzy uczniów o tych krajach), wprowadzam też pojęcia germanizmy oraz internacjonalizmy, co powoduje ożywienie i zaciekawienie (proszę pana, to szmal nie oznacza po niemiecku pieniądze?). Niekiedy przeprowadzam rozgrzewkę językową „na sucho”, czyli bez podręcznika, np. przedstawianie się. Po kilku lekcjach uczniowie rozpakowują swój nowy podręcznik i zaczynamy.
Właściwie od pierwszej „porządnej” lekcji (z tematem leksykalnym, gramatyką, ćwiczeniami i pracą domową) słychać głosy „ale ten niemiecki trudny”, „ja nic nie rozumiem”. Niewiele pomaga tłumaczenie, że tak się może na początku wydawać, że z angielskim uczniom jest łatwiej, bo uczą się dłużej, itp. Powstaje grupa, którą nazwałbym nieprzekonani, albo uprzedzeni. Prawie w każdej klasie jest też kilka osób, które niemieckiego uczyły się w gimnazjum, albo nawet w szkole podstawowej. Często jednak ukrywają ten fakt przed nauczycielem, bojąc się, że wobec tego będę od nich więcej oczekiwał i wymagał, niż od rozpoczynających naukę języka. Drugą przyczyną jest obawa przed uczniami, którzy mogliby na nich żerować, wreszcie trzecia przyczyna – niechęć do wybicia się, ujawnienia, słowem – urawniłowka, najlepiej zostać szarą niezauważoną myszką.
Pierwsze lekcje – pierwsze oceny. Dobre, gdy to tylko sprawdzian ze słówek, gorsze, gdy proste wiadomości gramatyczne. Najsłabiej wypadają konstrukcje zdań. Niemal na każdym kroku widać, że ten drugi język jest dla niektórych jak kula u nogi. Wloką się z nią, chcieliby się uwolnić. Jak rozwiązać ten problem, będąc w zgodzie z realizowanym programem nauczania i mieszcząc się w podstawie programowej? Po wielu lekcjach, próbach i sprawdzianach mogłem sformułować najważniejsze zasady:
1. Koncentracja na nauce pojedynczych słów i gotowych zwrotów
2. Zminimalizowanie wiedzy gramatycznej
3. Uświadomienie uczniom elastyczności języka, konieczności kontekstowego rozumienia tekstu
4. Nacisk na perfekcję, zgodnie z zasadą lepiej mniej a dokładnie, niż więcej i powierzchownie, zwłaszcza jeśli chodzi o mówienie, poprawną wymowę i dokładny zapis.
5. Pokazywanie na każdym możliwym kroku, że „nie taki diabeł straszny” i niemiecki jest nie tylko do opanowania w sposób szkolny, można się go naprawdę nauczyć, nie mając nadzwyczajnych zdolności
6. Wdrożenie do traktowania podręcznika jako ważnego, ale nie jedynego narzędzia pracy na lekcji.
7. Sprawdzanie wiadomości i umiejętności „sposobem maturalnym”, czyli tak, jak to robią egzaminatorzy maturalni. Dotyczy to zwłaszcza wszelkich form pisemnych. Warto, aby od pierwszej klasy uczniowie wiedzieli co i jak jest oceniane na maturze z języka obcego, nawet jeżeli nie zdają języka niemieckiego.
8. „Poprawianie podręcznika”, wtedy, kiedy przekazywane tam treści są ważne, ale nieczytelne i niezrozumiałe dla uczniów. Warto prostym językiem, po swojemu wytłumaczyć wybrane zagadnienia. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby uczniowie nie zareagowali pozytywnie. Błysk w oku i westchnienie „to przecież takie łatwe!” jest nagrodą za włożony wysiłek
Ad.1 i 3 Uczniowie często nie rozumieją treści podręcznika, pytają: jak to – kennen to znać, lernen to uczyć się, a kennen lernen to poznawać? Czasami wdaję się z nimi w dyskusję, muszę jednak uważać, żeby ona nie była akademicka, bo wystarczy, że padnie stwierdzenie – „ten niemiecki to dziwny”, lub „beznadziejny”, żeby zniweczyć cały mój wysiłek tłumaczenia. Najtrudniejsze jest pokazanie różnicy między zapisem słownikowym a tekstem. Odmiana, odpowiednia kolejność wyrazów w zdaniu, wydają się wręcz nie do przejścia. Z pomocą przychodzi internet. Wiele obcojęzycznych stron ma możliwość tłumaczenia strony. Jeśli ktoś z tego korzystał, to wie, że ten tłumacz jest dosyć ograniczony i podaje tekst tłumacząc pojedyncze słowa, lub podając „pierwsze z brzegu” tłumaczenie wyrazów wieloznacznych. Taki tekst wygląda dziwacznie, czasem śmiesznie, ale dzięki temu uczniowie przekonują się do konieczności elastycznego traktowania tekstu, dostosowania znaczeń do kontekstu, wreszcie – do użycia odpowiednich form gramatycznych. Podaję uczniom przykład z tematu zakupów w sklepie „ Ja chcieć coś szynka, jeden szkło dżem i jeden duży butelka Cola kupić” – tak brzmiałoby zdanie utworzone z pierwszych znaczeń słownikowych, tłumaczone wyraz po wyrazie. Uczniowie uśmiechają się, poprawiają, dochodzimy do wspólnych wniosków, formułując je w różny sposób (np. czego nie trzeba robić czytając i tłumacząc tekst).
Ad.2 i 8 Gramatyka w wielu podręcznikach jest napisana tak, jak dla ucznia, który zna wszystkie jej pojęcia w języku polskim i swobodnie się nimi posługuje. Doskonale wiadomo, że tak nie jest. Uczniowie w szkole podstawowej i gimnazjum mieli ją co prawda na języku polskim, ale powoływanie się na tę wiedzę w języku obcym wydaje się nieporozumieniem. Oto w podręczniku ”alles klar” 1b czytamy: Forma stopnia najwyższego am...-sten występuje jako przymiotnik w funkcji orzecznika i dalej: Jako przymiotnika w funkcji przydawki używa się zawsze formy der/die/das ...-ste Uczniowie, pytani o te definicje twierdzili, że nie rozumieją, o co tu chodzi. Wiele osób nie znało w ogóle pojęć „orzecznik” i „przydawka”. Wystarczyło jednak podać dwa proste przykłady zdań uzupełnione o pytania pomocnicze i od razu kilka osób wykrzyknęło ze zdumieniem, że teraz to rozumieją. Przykłady podobały się zwłaszcza chłopcom ( Porsche fährt am schnellsten – Wie fährt Porsche? Porsche ist das schnellste Auto – Wie ist Porsche?). Bez zbędnych teorii.
Ad.5 i 6 Im dłużej nauczam w szkole, mając za sobą różne typy szkół i różne podręczniki, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że część podręczników dostępnych na polskim rynku to podręczniki nie do niemieckiego lecz o niemieckim, o teorii języka. Co ma zrobić nauczyciel mając taką pozycję w szkolnym zestawie podręczników? Owszem, nie ma publikacji idealnej, tym większa jest rola nauczyciela, żeby zbędne rzeczy pomijać, a brakujące – uzupełniać.
Wystarczy na lekcję przynieść kilka kolorowych ulotek i folderów reklamowych w języku niemieckim, by wzbudziło to zainteresowanie uczniów i ożywiło ich uwagę. Ten sam efekt daje lekcja w pracowni komputerowej, warto tu jednak wcześniej przygotować sobie adresy stron internetowych i ustalić kolejność ich oglądania, żeby narzucić określoną dyscyplinę na takiej lekcji, inaczej będzie chaos, a znudzeni uczniowie zaczną przeglądać inne, niezwiązane z lekcją strony. Można zaprezentować kilka piosenek niemieckich, albo film (najlepiej z udziałem młodych ludzi), żeby uczniowie zobaczyli, że posługują się nim żywi ludzie, a nie tylko fikcyjni bohaterowie z podręcznika.
Ad 4. Uczniowie często poddają się przy dłuższych słowach, mówiąc, że to za trudne, albo uważają, że przecież nie ma specjalnej różnicy między schon i schön, leben i lieben. Niestety pierwsze pójście na łatwiznę powoduje dalsze i potem na naprawę jest już za późno – nauka będzie się odbywała „po łebkach”, byle jak, a co najgorsze, uczniowie będą myśleli, że jest wszystko dobrze. Wystarczy jednak, żeby kilka osób z klasy poprawnie wypowiedziało, bądź zapamiętało pisownię kilku słów, żeby przeniosło się to na resztę klasy. Trochę humoru i ćwiczeń: Co robimy z długimi wyrazami? -Dzielimy na sylaby – odpowiadają uczniowie. Proszę powtarzamy - „Se-hens-wür-dig-kei-ten”, „du sprichst“. Ssprist, szprist, szpricht – padają różne wersje. Nie, sprichst! Jestem nieugięty. Uczniowie zauważają w końcu, że są to proste rzeczy, ja ich też utwierdzam w tym, że są w stanie to opanować, wystarczy trochę poćwiczyć. Cóż, repetitio mater magistra est...
Ad.7. Możemy stawać na głowie, ale języka obcego w szkole nie nauczymy w sposób całościowy. Damy tylko podstawy. Może niektórzy uczniowie z nich skorzystają i je samodzielnie rozwiną, inni po zakończeniu kształcenia odetchną z ulgą i z naiwnością stwierdzą („a po co mi ten niemiecki, jak ja nigdy tam nie pojadę, nie mam tam znajomych, na nic mi się w życiu nie przyda”). Niezależnie od wszystkiego możemy oceniać uczniów w taki sposób, jak na maturze, zarówno z wypowiedzi pisemnych, jak i ustnych. Trzeba tylko pamiętać o WSO i innym niż maturalny progu zaliczenia (40 a nie 30 proc.). Warto, by uczniowie jak najwcześniej „oswoili” się z tym systemem, żeby wiedzieli, co podlega ocenie i według jakich kryteriów, żeby wreszcie zobaczyli, jak się poprawia błędy w pracy pisemnej. Wszystkie podręczniki mają już wydzielony kącik dla maturzysty, można spróbować rozwiązać według niego kilka zadań, pokazać informator maturalny, arkusz maturalny, poćwiczyć z uczniami KFU lub DFU, nawet, gdy do matury jeszcze daleko.

Podsumowując mogę stwierdzić, że udało mi się zmotywować uczniów do pracy bez uszczerbku dla podstawy programowej. Mam świadomość, że nie wszyscy uczniowie i nie od razu zaczęli uczyć się niemieckiego, na początku wystarczy jednak kilka osób, by rozpocząć zmiany. W tym wypadku przykład rówieśników jest skuteczniejszy niż oddziaływania nauczycielskie.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.