X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 7825
Przesłano:
Dział: Gimnazjum

Inscenizacja bożonarodzeniowa

Inscenizacja Bożonarodzeniowa dla gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych

AKT I

Osoby: niepełnosprawny Sławek
Jarek brat Sławka
po obiedzie siedzą przy stole

Kolęda: Wśród nocnej ciszy

Sławek: Wszechmogący, wieczny Boże. Dziękujemy Ci za otrzymane dary. Spraw łaskawie, abyśmy z dobrocią odnosili się do wszystkich ludzi a głodującym i potrzebującym spieszyli z życzliwą pomocą i zasłużyli sobie na Twoje miłosierdzie. Amen
(chwila ciszy)

Sławek: Zrobiłeś świetny obiad. Co ja bym zrobił bez Ciebie, jesteś taki dobry.

Jarek: Bez przesady. Tyle razy dziękujesz mi za każdy drobiazg, który uczyniłem dla Ciebie. Dostrzegasz we mnie tyle dobra stąd moja siła i chęć życia(klepie go po ramieniu)

Sławek: Wiem, że mnie kochasz, a miłość zawsze związana jest z ofiarą i poświęceniem

Jarek: Przecież to Ty, uczysz mnie takiej bezinteresownej, braterskiej miłości(chodzi po pokoju). Wiesz, wciąż trudno mi zrozumieć, jak Bóg mógł dopuścić, abyś tak cierpiał. Przecież w Psalmach czytamy, że będzie Cię strzegł na każdej drodze. Ale rok temu jakby o tym zapomniał.

Sławek: Bóg jest dobry, dla mnie wyznaczył taką drogę, by zrealizować Swój plan. Jestem szczęśliwy, bo mogę pełnić Jego wolę.

Jarek: Pełnić Jego wolę? Dlaczego przez cierpienie? Przecież to przeze mnie. Pamiętam ten dzień kiedy z kolegami wybraliśmy się paść owce. Ja wtedy odłączyłem się od Was, bo znalazłem krótszą drogę. Wydawała się łatwa i myślałem: Po co się wysilać? Przecież do celu można dojść na skróty! Nie wiedziałem, że to co piękne i łatwe szybko się kończy. Zaczęła się ciężka wspinaczka pod górę. Za daleko zaszedłem, aby się wycofać. Potem stromy brzeg, śliskie kamienie i... upadek. Woda była lodowata. Kiedy zacząłem się topić, nie wiem jak to się stało, że znalazłeś się przy mnie. Więcej nie pamiętam.

Sławek: tak coś mnie pchało do przodu, przyśpieszyłem kroku, usłyszałem Twój głos... Nie chciałem Cię stracić.

Jarek: Bracie! Nigdy nie zapomnę tego, że uratowałeś mi życie. Ale to ja powinienem nosić konsekwencje swego bezmyślnego czynu. Czy Bóg jest sprawiedliwy?

Sławek: Sprawiedliwy, to nie znaczy, że wszystkim daje po równo. Bóg wie, co dla nas jest najlepsze, mimo że tego nie rozumiemy.

Jarek: Kiedy patrzę na Twoje cierpienie mam wrażenie, że coś zmienia się w moim życiu.

Sławek: Każdy mój ból ofiaruję za Ciebie i za tych wszystkich, którzy nie potrafią pogodzić się z losem, narzekają, buntują się przeciw Bogu.

Jarek: Bracie, jesteś mi bardzo potrzebny.

Sławek: Czy teraz rozumiesz, że cierpienie ma sens? Jest potrzebne innym. Ja akceptuję ten stan rzeczy. Mogę innych doprowadzić do Boga.

Jarek: Ty jesteś dla mnie jak anioł, który mnie strzeże. Choć fizycznie nie idziesz za mną, wciąż mam wrażenie, że jesteś bardzo blisko.

Sławek: Zazdroszczę aniołom. Mogą oglądać Boga. A ja? Tak bardzo pragnąłbym Go zobaczyć. Choć na chwilę popatrzeć.

Jarek: W księgach Świętych, prorocy piszą o przyjściu Mesjasza. Ale taki władca pewnie nie będzie chciał z nami się spotkać. Co moglibyśmy M<u dać?

Sławek: Ja mam tak wiele pytań do Niego. Obiecał, że przyjdzie...ale kiedy?

Jarek: Idę po drzewo, kominek wygasa.

SCENA II

Maryja z Józefem szukają schronienia

Maryja: Nie mogę iść dalej.

Józef: Odpocznij tutaj, poszukam miejsca dla Ciebie.

Maryja: Dla mojego Syna, dla Bożego Syna (wchodzi Józef). O ludzie betlejemscy! Gdzie są wasze serca (Jarek szukający drzewa, przez przypadek spotyka Maryję)

Jarek: Kobieta tutaj? (mówi do siebie). Widzę, że Pani ma problem. Może w czymś pomóc? (Maryja z wdzięcznością patrzy na niego. Wchodzi Józef)

Maryja: Józefie, są jeszcze na świecie dobrzy ludzie. Ten człowiek ma bardzo wrażliwe serce. Potrafi dostrzec potrzebującego. Bóg na pewno mu to wynagrodzi.

Józef: Chłopcze, moja żona spodziewa się dziecka, może wskażesz nam miejsce, gdzie moglibyśmy przenocować.

Jarek: mój dom jest zbyt mały, nie zmieścilibyśmy się. Ale tam niedaleko, stoi nasza stajnia. Na tę noc możecie się tam zatrzymać. Jak to się stało, że doszliście, aż tutaj/

Józef: Widzisz chłopcze, Pan Bóg czasem taką drogą wiedzie, której ludzie najmądrzejsi zrozumieć nie mogą. Proszę zaprowadź nas tam.

Kolęda: Bóg się rodzi


SCENA III

(Jarek przychodzi z drzewem)

Jarek: Spotkałem podróżnych. Zmęczeni długą drogą szukają schronienia. Kobieta oczekuje dziecka i mówi, że tej nocy nastąpi rozwiązanie. Pokazałem im naszą szopę. Szkoda, że nasz dom jest takli mały...Żal mi ich. Później im coś zaniosę, na pewno się ucieszą

Sławek: Jestem z Ciebie dumny. Każdy dar chociażby najmniejszy uwrażliwia serca.

AKT II
SCENA I

Scena z pasterzami

Maciek: Bartek co robisz?

Bartek: Marzę.

Maciek: A o czym? (zauważa pustą butelkę) o... już wiem, o czym ty myślisz, draniu, co to jest?

Bartek: butelka!

Maciek: To ja widzę, a co w niej było?

Bartek: Pytasz, jak byś nie wiedział. Kuba mi też pomagał.

Kuba: (śmieje się) Aż się zmęczyłem (wchodzi Jurek)

Jurek: Macie co na rozgrzewkę?

Maciek: Ty byś tylko brał i grzał się. Może choć jeden raz byś postawił, co?

Bartek: Daj spokój! Siadaj bracie.

Jurek: (patrzy na Kubę) A Ty coś taki? Dobry humor ci nagle minął?

Kuba: Już mam dość, ciągle ta sam bieda. Życie takie bez sensu.

Jurek: Chciałbyś się wyluzować, no nie? Słuchaj, my tutaj mamy dobrze. Jedzenia i picia nam nie brakuje. Świeże powietrze, śpiew ptaków i gwiaździste niebo. Nie ma jak być pasterzem. (wchodzi Hanka z dziećmi)

Szymon: Witajcie! Co macie dobrego?

Hanka: Zaraz zobaczycie. (mówi do dziewczynek, aby jej pomogły)

Bartek: Chłopcy, dołóżcie drzewa do ogniska (rozdają jedzenie)

Jurek: Zobacz bracie, żyć nie umierać!

Kuba: (trąca Szymona) Opowiedzcie nam jakąś bajkę, aby nam się lepiej spało.

Szymon: Wam młodzi tylko bajki w głowie. Mnie co innego leży na sercu.

Kuba: A cóż to? Tobie też zbrzydło pasterzowanie? Może to się nie opłaca, może zamierzacie wyjechać do miasta?

Szymon: Tu jest dobrze. Tam lud coraz gorszy, zanika wzajemna życzliwość, a wzrasta nienawiść, samolubstwo. Każdy myśli tylko o sobie, o wygodach, o przyjemnościach, a w drugim upatruje wroga.

Maciek: E... nie jest tak źle. Zbyt czarno widzisz ten świat.

Szymon: Oj źle, źle chłopcy, zobaczcie tylko, co się w kraju naszym dzisiaj dzieje. Ginie dawna pobożność, wiara i obyczaje. Zawładnął krajem wróg. Mamy niby króla własnego, Heroda, ale co to za król? Tyran, anie ojciec, morderca, a nie opiekun ludu. Zły przykład z dworu królewskiego idzie na cały naród! Jeśli się dobry lud nie zlituje, to wkrótce pogaństwo cały kraj zaleje.

Jurek: Co nas obchodzi król, choćby najgorszy? My sobie w polu żyjemy swobodnie i dobrze nam jest. Po co o takich nieszczęściach myśleć i psuć sobie humor?

Szymon: Dobrze wam mówić! Nie wiecie jak dawniej bywało.

Bartek: Prawdopodobnie jeszcze gorzej będzie, słyszałem, że się zanosi na wielką wojnę.

Szymon: Niezadowolone narody pragnął zrzucić z siebie jarzmo rzymskie, które im ciąży, dusi jak zmora okrutna.

Jurek: A to będziemy walczyć. Może wojna wolność zwróci, lepsze czasy zrodzi...

Szymon: Tak mówisz, Jurku, bo młody jeszcze jesteś i nie wiesz, co to wojna. Ja też tak myślałem, ale potem zrozumiałem, do czego ona prowadzi. Trzeba było zostawić dom, rodzinę, dobytek, starego ojca, żonę, oraz małe dzieci. Nie byłem pewny, czy wrócę. Doświadczyłem głodu, zimna, strachu, widziałem tyle ludzkiego cierpienia, że dziś jeszcze serce mi się kraje.

Kuba: Czy to nie lepiej zginąć na wojnie, niż dać się upokorzyć, pohańbić przez wroga? Nie! Ja za wojną jestem, Szymonie!

Inni: Ja też!!! I ja! Ja!

Szymon: Wojny nie można sobie życzyć, przyjaciele.

Bartek: Od powietrza, głodu, ognia i wojny uchroń nas Panie! A mnie jednak coś w duszy mówi, że lepsze wkrótce przyjdą dla nas czasy. Przecież wszyscy spodziewamy się Zbawcy. On da nam wolność!

Szymon: Tak Bartku. Jedyna nadzieja w Mesjaszu co nam został obiecany. On lud swój zbawi i zjednoczy. A teraz chłopcy kładźcie się spać. Maciek, pilnuj ognia całą noc i uważaj na trzody. A wy już spać, jutro wiele roboty nas czeka.

Maciek: Jakie ładne niebo, gwiazdy pięknie świecą, noc widna, wilki nie podejdą.

Szymon: Czy my doczekamy przyjścia Mesjasza? Jeśli nie my, to może nasze dzieci czy wnuki dostąpią łaski ujrzenia Go.

Maciek: Tak tu cicho i spokojnie. Zaśpiewajcie coś w tę piękną noc.

Kolęda: Chojka

Anioł:(przestraszone dzieci chowają się za pasterzami kiedy wchodzi anioł)
Pokój Wam, nie bójcie się! Zwiastuję wam wielką radość. W mieście Dawida narodził się Zbawiciel. A to będzie dla was znakiem. Znajdziecie niemowlę owinięte w pieluszki i położone w żłobie. Idźcie do Betlejem! (anioł odchodzi, a pasterze patrzą na siebie)

Szymon: Bracia, dziękujmy Bogu, bo Mesjasz, na którego czekaliśmy, dziś właśnie się narodził. Ten anioł oznajmił nam radosną nowinę (klęka a za nim wszyscy). Dzięki Ci Boże, żeś mnie, staremu pozwolił chwili tej doczekać w zdrowiu. Nie traćmy czasu lecz spieszmy się. Idźmy do Betlejem, oglądajmy Słowo, które Ciałem się stało.

Kuba: Dokąd pójdziemy, może daleko, za góry, za lasy...

Jurek: Gdzie to mamy iść?

Maciek: Nie słyszałeś?

Jurek: Tak mnie ten blask oślepił, że zapomniałem o całym świecie.

Bartek: A nie słyszałeś, że Mesjasz w Betlejem jest zrodzony?

Jurek: A prawda! Mamy znaleźć niemowlę położone w żłobie.

Bartek: To niby w stajni lub bydlęcej szopie.

Jurek: Może w tej szopie niedaleko miasta, bo w tamtej stronie paliło się dziwne światło.

Bartek: Jego rodzice muszą być bardzo ubodzy kiedy w szopie na świat przyszedł.

Jurek: Zabierajmy co się da i s drogę do Betlejem.

Bartek: Słuchaj, czy On naprawdę urodził się w stajni? Tak to zrozumiałeś?

Szymon: Właśnie tak. Chyba wybrał takie miejsce, by pokazać, że jest jednym z nas i każdy może do Niego przyjść; biedny czy bogaty.

Kolęda: Nie było miejsca...

AKT II
SCENA II

trzej królowie przed kurtyną

Kacper: Witam Cię Baltazarze, witam Cię Melchiorze.

Baltazar: Witam Was bracia, potężni mocarze

Melchior: Witam Was królowie.

Kacper: Jedna nas gwiazda przyprowadziła w to miejsce.

Baltazar: Teraz usiądźmy i pokrzepmy ciało, bo jeszcze długą mamy drogę.

Kacper: Nie zatrzymujmy się, szkoda czasu.

Melchior: Nie mogę się doczekać, kiedy moje oczy zobaczą oczekiwanego tak długo Mesjasza. (wychodzą)
u Heroda
Kacper: Witamy Cię zacny królu Herodzie.

Baltazar: Dziwna nas gwiazda do Ciebie prowadzi.

Melchior: Czyżby to w Twoim pałacu narodził się Zbawiciel? Ma On być wielkim władcą tego świata.

Kacper: Jego tu szukam y.

Baltazar: Jeśli to Twój syn, to pokaż Go nam Panie, a hołd Mu złożymy.

Herod: Nikt się w pałacu moim teraz nie narodził, ale w krainie mojej może przyszedł na świat. Zaraz o niego zapytam kapłanów. U was kapłani- co w księgach czytacie- chcemy zasięgnąć rady w ważnej sprawie. Oto królowie z dalekiego Wschodu przybyli do nas i króla szukają, co się miał w tym czasie zrodzić na tej ziemi. Ma On pochodzić z rodu żydowskiego.

Kacper: Cudowne ma być Jego na świat przyjście, a panowanie Jego ma trwać na wieki.

Baltazar: Otóż przedziwna gwiazda nam się ukazała nad naszym krajem, a cudne jej światło zmusiło nas do szukania Tego, co z nieba idąc rodzi się na ziemi.

Melchior: Dziwne to światło towarzyszyło nam aż do tej chwili. Tutaj nagle znikło. Może w tym mieście narodził się Pan świata?

Arcykapłan: Przezacni królowie. Nasz naród żyje jedną nadzieją, że z niego wyjdzie Mesjasz obiecany i będzie rządził ludem Izraela po wszystkie czasy aż do końca świata i sławą okryje wszystkie nasze ziemie.

Kacper: Czyż w waszych księgach jest to napisane?

Kapłan I: Owszem. Nasze święte księgi pełne są pochwał dla wielkiego króla, którego czyny mają świat zadziwić i nikt Mu równy nie był i nie będzie. W księdze Rodzaju czytamy: „Nie zostanie odjęte berło od Judy, ani laska pasterska spośród jego kolan aż przyjdzie Ten, do którego ono należy i zdobędzie posłuch u narodów”.

Kapłan II: Miejsce, gdzie Mesjasz ma się narodzić zapisał w księgach prorok Micheasz. Oto są słowa jego przepowiedni: „A ty Betlejem Efrata najmniejsze jesteś spośród synów judzkich. Z ciebie wyjdzie dla mnie ten, który będzie władał w Izraelu a pochodzenie Jego od początku, aż do dni wieczności.”

Kapłan I: Prorok Izajasz także wspomina o Jego rodzie, gdy mówi: :Słuchajcie domu Dawida, Pan sam da wam znak. Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel”.

Herod: A więc już wiecie przesławni królowie, gdzie Go szukać? Idźcie do Betlejem i wypytajcie starannie o Dziecię. A gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon.

Baltazar: Dzięki ci Panie za dobrą radę, już ruszamy w drogę.

Kolęda: Cicha noc.


AKT III

SCENA I
Scena przy żłóbku
Anioł I: Jezu, dlaczego zszedłeś na ziemię, przecież w niebie było Ci dobrze, byłeś szczęśliwy?

Anioł II: Dlaczego wybrałeś żłób i zimną stajenkę, czemu tak się uniżyłeś, by przynieść światu zbawienie?

Anioł III: A ludzie tak często szukają szczęścia gdzieś bardzo daleko, a ono jest tutaj, na wyciągnięcie dłoni, można go zobaczyć i dotknąć.

Anioł I: Gdyby wszyscy patrzyli sercem i nie żądaliby dowodów, poznaliby Pana, przyszliby do Niego, by prosić o łaski.

Anioł II: Raj jest już tutaj, jest w tobie i we mnie. Trzeba mieć wiarę w Boga. Czasem to wszystko wydaje się dziwne, ale Ojciec nas prowadzi.

Anioł III: Boga można odnaleźć, ale trzeba mieć serce dziecka.

Anioł I: Panie, oto najubożsi pasterze z Betlejem.

Józef: W lichej stajence, którą tu widzicie, cuda Bóg objawił przed światem. Oto Matka Dziewica i Syn Boży zaś mnie nie godnego, Pan Bóg opiekunem czyni. Niech was nie dziwi ubóstwo i prostota. Bóg sam chce być z nami w ubóstwie i pokorze, by w ten sposób okazać Swoją miłość.

Szymon: Panie, tak długo czekaliśmy na Twoje przyjście. Wypełniły się słowa przepowiedni. W darze przynosimy Ci to, co mamy, nasze ubogie życie i serca gorące.

Józef: chodźcie i złóżcie hołd Bożej Dziecinie, a błogosławieństwo Jego na was dzisiaj spłynie.

Maciek: Witaj nam Zbawco dawno żądany, prze patriarchów już oczekiwany. Cześć Ci niech będzie, uwielbienie, chwała, niech Ci wdzięcznością płaci ziemia cała.

Kolęda: Oj maluśki, maluśki (śpiewają aniołowie)

Bartek: Pojąć nam trudno, że Ty wielki Panie, tak liche sobie wybrałeś mieszkanie.

Jurek: Z Twojej hojności korzysta świat cały, a Ty taki słaby, mały...

Bartek: Zamiast tronu wybrałeś prosty żłóbek.

Kuba: Choć jesteśmy ubodzy, przynosimy to, co mamy. Przyjmij w ofierze nasze skromne dary.

Kolęda: Skrzypi mróz

Kacper: (klęka). Bądź pozdrowiony, Królu nad królami. Przynoszę złoto- skarb mego królestwa. Wiem, że twoim pragnieniem jest, by moje serce było złote.

Melchior: Wierzę Jezu, że od Boga przyszedłeś. Przyniosłem Ci kadzidło. Niech jego woń wzniesie do Boga nasze modlitwy.

Baltazar: Ty Pan całego wszechświata zechciałeś uczestniczyć w cierpieniach człowieka. Przyjmij ode mnie mirrę (kładą dary)

Kacper: Patrząc na twój tron przekonałem się, że największym bogactwem jesteś Ty sam. Pomóż mi, abym cię nigdy nie stracił.

Melchior: Zrozumiałem, że wszystko co posiadam, otrzymałem od Ciebie. Naucz mnie trwać w pokorze przed Bogiem i za wszystko dziękować.

Baltazar: Jezu, Ty jesteś blisko tych, którzy nie mają swojego domu, jest im zimno, są głodni. Ty wiesz, jak to boli. Naucz mnie dostrzegać niepotrzebujących i nie pozwól, abym przeszedł obok nich obojętnie. (składają pokłon i wychodzą)

Kolęda: Bóg się rodzi

Jarek: Mesjasz wybrał moją stajenkę, narodził się u mnie. Kim jestem? Jezu, nie zasłużyłem, jestem grzesznikiem. Ty Pan całego świata przychodzisz do mnie. Dzisiaj poświęcam Ci moje oczy, niech dostrzegają jak piękny jesteś na twarzach braci. Oddaję Ci moje uszy, niech otwierają się na Twoją ciszę, niech gra w nich muzyka radości. Niech moje słowa podnoszą innych na duchu. Te ręce są odtąd Twoje. Będą się otwierać już tylko jedynie po to, by przyjmować i ofiarowywać. Moje stopy będą chodzić Twoimi ścieżkami, by głosić ubogim Dobrą Nowinę. Jezu! Chcę być zawsze z Tobą i przy Tobie. Pobłogosław mnie i mojego brata, który nie mógł dzisiaj przyjść przeze mnie.

Kolęda: Wśród nocnej ciszy

Odczytanie Pisma Świętego Mt 2, 13-14

SCENA II

W domu Sławka. Słychać pukanie. Święta Rodzina wchodzi do domu

Józef: Czy możemy prosić o kubek wody?

Sławek: (podaje wodę) To On. Tak długo na Ciebie czekałem Jezu. Tak bardzo pragnąłem spotkać się z Tobą. O tak wiele chciałem Cię zapytać, ale...Ty już mi dałeś odpowiedź.

Maryja: Niech Bóg zawsze będzie z Tobą. On Cię bardzo potrzebuje i liczy na Ciebie.

Kolęda: Uciekali, uciekali...

(Jarek wchodzi do domu i widzi szczęśliwego brata)
Sławek: Byli tu!

Jarek: Kto?

Sławek: Oni! Maryja, Józef i Jezus. Tak długo na Niego czekałem! Spełnił moje najskrytsze marzenia.

Jarek: Ja też nie zapomnę tej chwili kiedy położył na mnie rękę, wybaczył mi. Doświadczyłem jak bardzo mnie kocha, jak jestem dla Niego ważny, mimo że tak bardzo słaby. On mnie umocnił! Muszę o Nim mówić całym swoim życiem.

Sławek: Jaka to wielka tajemnica, że Bóg przychodzi i wybiera to co słabe, małe i kruche.

SCENA III

Lektorka: 33 lata później

(Jarek podwozi Sławka przed scenę)
Sławek: Jezus żyje! Jest tutaj teraz. Usłyszałem od niego tak wiele pięknych słów o Bogu, który jest naszym Ojcem. Byłem świadkiem rozmnożenia chleba i widziałem wiele znaków i cudów, które działy się na moich oczach.

Jarek: Tak, ale ty nie zostałeś uzdrowiony!

Sławek: Zrozumiałem, że Bóg mnie kocha takim jakim jestem. Widzisz, odkąd się znamy, Jezus i ja, wolę z Nim siedzieć na wózku, niż bez Niego skakać po łące. Moja mała praca, to czynić ludzi szczęśliwymi, dawać uśmiech, stawiać pytania po prostu przez moją radość, pomóc im zrozumieć, że jest coś oprócz pieniędzy. Można być szczęśliwym inaczej.

Jarek: Pamiętasz! Jezus dał nam nadzieję, że przyjdzie taki czas, że bogacz nie będzie używał przemocy, porzuci swój majątek, pójdzie do biedaka i powie mu: „Człowieku, jesteś mi bliski, przebacz mi. Za dużo wziąłem dla siebie. Pragnę razem z Tobą zasiąść dom stołu i podzielić się z Tobą chlebem na znak pokoju:. Wierzę w ten cud, że człowiek powie do człowieka na ulicy, w domu, w mieście czy też na wsi: „Człowieku, jesteś mi bliski”. Wyrzucę każde gorzkie słowo z mych ust. Serce me pragnę wypełnić dobrocią, a ręce darem przyjaźni.
(Jarek łamie chleb, podnosi do góry dwa kawałki)
Nastanie wreszcie nowy czas i każdy zrozumie, że to co robi ma wartość, ma sens. Trzeba tylko być dobrym jak chleb i kochać. Bóg cię potrzebuje, bardzo kocha i liczy na ciebie. On cię woła: „Pójdź za Mną! Nie bój się!”.

Piosenka: Dzielmy się wiarą
Anna Wójtowicz

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.