X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 36689
Przesłano:
Dział: Artykuły

Czy można mówić, że zna się samego siebie?

Jak często słyszymy od innych ludzi stwierdzenia "już sama siebie nie poznaje" czy "to nie mogłam być ja"? Ile jest tekstów piosenek czy wierszy, w których co drugi wyraz mówi o poszukiwaniu, znajdowaniu czy gubieniu "siebie"? Czy jest w ogóle możliwe, żebym JA nie wiedziała, kim jestem? Żebym była dla siebie obca? Żebym próbowała analizować swoje zachowanie, którym teoretycznie sama steruje? Czy ma to jakiś sens? Na podstawie wyników konkretnych eksperymentów naukowych, fragmentów literatury oraz własnych przemyśleń i doświadczeń spróbuję dowieść mojego stanowiska, iż człowiek nie do końca jest w stanie poznać samego siebie w określonym czasie, ponieważ człowiek poznaje siebie całe życie.
Człowiek jest istotą stadną. Musi żyć i funkcjonować wśród ludzi, których bardziej lub mniej potrzebuje. To dzięki interakcją z innymi jest w stanie interpretować swoje zachowanie i wyciągać wnioski o własnych cechach. Powołując się na fragment tekstu książki "Osobowość. Teoria i badania." o relacjach między determinantami genetycznymi i środowiskiem ("Osobowość. Teoria i badania." L. A. Pervin, O. P. John) chciałabym podać dość prosty przykład na to, iż - jak zostało to ujęte we fragmencie - rozwój osobowości jest ciągle trwającą interakcją między genami, a środowiskiem. Jest to oczywiste, że gdy się rodzimy to zaczynamy się rozwijać w konkretnym środowisku. A wspomniany przeze mnie przykład wygląda następująco: Tomek ma niesamowity talent plastyczny. Studiuje architekturę, dodatkowo umilając sobie wolny czas, malując pejzaże. Podziwia go nie jeden krytyk sztuki. Jak więc zaczęła się kariera Tomka? Skąd ten talent? Oczywiście geny. Mało kto potrafi nauczyć się tak malować bez jakiegoś "wyższego czynnika" mam tu na myśli oczywiście tą "smykałkę". Jednak same geny w niczym by Tomkowi nie pomogły gdyby nie farby, które dostał od swojej mamy, powiedzmy na urodziny. Mama starając się umilić czas dziecku, nie sadzając go przed telewizorem, a zbliżając do twórczości, wzbudziła w nim zalążek kreatywności, nie będąc jeszcze świadomą jak duży talent mieści się w Tomku. Jeżeli mama Tomka zmuszałaby go do grania w piłkę i nigdy nie dałaby mu możliwości chwycenia za farby... Pewnie nie było by Tomka na liście czołowych, wybitnych malarzy współczesnych. A więc czy jesteśmy w stanie poznać siebie? Jak wiele sytuacji - nawet będąc już osobami starszymi - może nas jeszcze spotkać i zmusić do konkretnej reakcji, która może okazać się nowa dla nas samych?
Trafnym przykładem na to, iż zachowanie człowieka zależy od środowiska jest eksperyment więzienny. Jeden z najsławniejszych eksperymentów jakie przeprowadzono. Pod przewodnictwem P. Zimbardo, miał na celu zbadanie zachowania ludzi w symulowanym więzieniu. Wprowadzono grupkę młodych, zdrowych ludzi do całkiem nowego środowiska. Efekt był przerażający. Mężczyźni pełniący rolę strażników zaczęli posuwać się do coraz to gorszych zachowań. Natomiast więźniowie tak mocno uwierzyli w symulację, że podejmowali się buntu, a nawet głodówki. Po sześciu dniach przerwano eksperyment, gdyż sytuacja przerosła samych naukowców. Jak to się stało, że ludzie którzy dzień przed rozpoczęciem eksperymentu żyli spokojnie, " w zgodzie z naturą", zamienili się w takich tyranów - mówiąc o okrucieństwie strażników - czy w takich desperatów jak choćby więzień 819, który załamał się psychicznie? Tak wielki wpływ ma na nas środowisko. W zależności od jego charakteru może "obudzić" w nas różne cechy. Pierwsza błaha myśl jaka przychodzi mi do głowy to pytanie: "Przez, jak wiele sytuacji musiałabym przejść, by znaleźć i odkryć wszystkie swoje cechy"? Jako, że poznanie siebie jest aspektem dokonanym, a różnorodnych sytuacji jakich możemy doświadczyć jest nieskończenie wiele, to pytanie te jest całkowicie retoryczne. Czy mężczyzna, który stał się brutalnym strażnikiem wiedziałby o tym, że może się nim stać gdyby nie symulacja więzienia?
W codziennej rzeczywistości mamy do czynienia z bardzo różnymi ludźmi. Ja chciałabym skupić się ściślej na konformistach. Takie osoby lubią "iść za tłumem". Lubią pasować "zewnętrznie", nawet jeśli kompletnie nie pasują "wewnętrznie" do innych. Co mam na myśli? Że, chociaż nie lubię wychodzić pijana z imprezy to robię to, bo inni tak robią, a nie mogę odstawać od reszty. To są oczywiście tylko pewne sytuacje, których przykładem nie jest każdy konformista. Witold Gombrowicz napisał powieść pt: "Ferdydurke", w której w dość zabawny sposób daje ludziom do zrozumienia jak bardzo jesteśmy schowani za "maskami". Gombrowicz twierdził, że nie da się uciec od maski. Że nie mamy "siebie", bo życie jest przechodzeniem z sytuacji do sytuacji, z ciągłym ściąganiem i wkładaniem nowej maski. Ludzie mają na nas tak ogromny wpływ, że jednym próbujemy się przypodobać zaś drugich próbujemy do siebie zrazić, bo nie odpowiada nam ich towarzystwo. Moje poglądy mogą się wydać bardzo ściśnięte i ograniczone. To nie jest tak, że uważam, iż ludzie stale grają, stale udają i nie są sobą. Byłoby wiele argumentów na zbicie mojej tezy. Jednak trudno się ze mną nie zgodzić, że ludzie czasami tak bardzo grają innych niż są, że dopiero po latach - czy nawet w ogóle - dowiadujemy się jacy są czy byli. Przywołam w tym miejscu obraz eksperymentu Ascha. Ten eksperyment psychologiczny miał na celu zbadanie ludzkiego konformizmu. Wśród grupy młodych ludzi, którzy byli współpracownikami naukowców, był jeden, który takim współpracownikiem nie był. Miał on odpowiedzieć na proste pytanie - który z trzech odcinków odpowiada odcinkowi będącemu wzorem. W jednym z etapów eksperymentu aktorzy celowo odpowiadali źle, by naukowcy mogli sprawdzić czy osoba badana również odpowie źle. Oczywiście, że odpowiedziała. Mimo, że odpowiedź była prosta to nie miało to najmniejszego znaczenia w momencie, gdy reszta grupy twierdziła inaczej.
Słowo "outsider" oznacza tyle co osoba stojąca obok, a nie wśród, społeczeństwa. Czasami zastanawiam się czy "outsiderem" nie jest po prostu osoba, która chciałaby poczuć się sobą. "Wczuć w siebie", zachowywać się nie-schematowo, być nie takim jak ci, do których nie pasuje. Nie przepadam za hałasem, za byciem w centrum uwagi, za bieganiem pijanym wieczorem po mieście. Długo przebywałam w środowisku, które nie tolerowało we mnie tej cechy. Można powiedzieć, że byłam inna. Byłam "outsiderem". Ale można również powiedzieć, że coś w sobie poznałam - zrozumiałam, że jestem raczej spokojną osobą, niepotrzebującą "błysku fleszy", by funkcjonować. Może jutro, za miesiąc, za rok będę miała okazję poznać w sobie kolejne cechy, w końcu - tak jak powiedziałam - człowiek poznaje się całe życie.
W książce "Wielkie pytania psychologii" Wiesława Łukaszewskiego (rozdział dziesiąty), autor mówi między innymi, że "Ja" (jako jednostka, struktura) jest zbiorem cech, których znajomość mogłaby przewidzieć określone zachowania. Chciałabym w tym momencie zacytować krótkie podsumowanie tej myśli: "Z tym jednak jest kłopot, bo związek między różnymi zachowaniami reprezentującymi tę samą cechę jest niewielki, podobnie jak niewielki jest związek między cechami i zachowaniami, które zdawałoby się powinny z nich wynikać" (Hartshorne i May, 1928; Hartshorne i May, 1929; Mischel, 1968). To oznacza, że nawet znając swoją cechę, której obecność skutkowałaby określonym zachowaniem, nie możemy być pewni tego, że sytuacja skończy się tak jak przewidywaliśmy. Wnioskuję, że skoro Jan jest nadzwyczaj cierpliwy i spokojny to nie zrobi mi krzywdy gdy przyznam się mu, że zbiłam szklaną kulę, która była pamiątką po jego babci. Jedynie może się obrazić i chować urazę. Okazuje się jednak, że wiadomość wzbudziła taki gniew w Janie, że zdolny był zrobić mi krzywdę, pchając mnie w furii na ścianę. Jak wielu sytuacji tak doświadczamy? Kiedy budzi się w nas "ktoś inny" albo budzimy "tego kogoś" w innym?
Na koniec chciałabym omówić krótki fragment tekstu W. Łukaszewskiego, w którym omawia aspekt Ja, rozdzielając Ja "dla siebie" i Ja "dla innych". Jest to koncepcja Ja prywatnego i Ja publicznego. Autor przywołuje w swoim tekście twierdzenie Goffmana, mówiące o tym, iż w "(...) teatrze życia codziennego odgrywa się wiele ról na użytek innych" (Goffman, 1981). Możemy przeczytać o wielu funkcjach i rodzajach Ja, gdyż stały się one jednym z ważniejszych zagadnień psychologów, socjologów itp. "Ja dla siebie i ja dla innych" to ścieżki pokazujące człowieka w dwóch różnych wizjach. "Ja dla siebie" to "obiekt" samoobserwacji. "Ja dla innych" to "obiekt" obserwacji ludzi, forma autoprezentacji. Widać tu dwa różne sposoby myślenia: 1) Co robię dla siebie, wedle moich aspiracji, chęci? 2) Jak prezentuje się w oczach innych? Moje omówienie jest bardzo ogólnikowe, jest to jedynie próba przedstawienia wpływu tych kwestii na naszą wizję postrzegania siebie. A więc jeżeli ktoś będzie postrzegał mnie jako osobę niekompetentną i niezdolną do konkretnej pracy, to po pewnym czasie - mimo, że nie jest to prawdą - mogę zacząć postrzegać siebie przez pryzmat opinii drugiej osoby. Uwierzę w coś, co mi wmówiono i będę to postrzegać jako zmianę w samym sobie. Tak naprawdę dalej jestem pracowita, dalej istnieją we mnie te "dobre geny do biznesu", tylko ktoś stłumił we mnie chęć walki o siebie i spowodował zmianę w wizji mojej osobowości.
Tak więc nie ma wśród ludzi pojęcia "czarny-biały". Nie znajdziemy osoby mającej określone schematy postępowania, która jest przewidywalna, dokładnie określona i spójna. Dwa lata temu nasz przyjaciel był cudownym, pomocnym, pełnym empatii człowiekiem lecz teraz jest inny. Dlaczego? Bo utrata ukochanej kobiety, zmiana pracy, zmiana towarzystwa wpłynęły na niego niekorzystnie przez co stał się inną osobą. Powiemy wtedy "ja cię nie poznaje" czy "zmieniłeś się", a po tych słowach uświadamiamy sobie, że - jeżeli w ogóle chcemy - musimy tę osobę poznawać na nowo. Po takim ponownie rozpoczętym procesie, zadajemy sobie w końcu podstawowe pytanie: "czy człowiek w ogóle może poznać samego siebie"?

BIBLIOGRAFIA
Gombrowicz, W. (2012). Ferdydurke (s. 122-195). Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Łukaszewski, W. (2001). Wielkie pytania psychologii (s. 266-275). Sopot: GWP.
Musen, K. (1991). Quiet Rage: The Stanford Prison Experiment. USA.
Pervin, A.L., John P.O. (2002). Osobowość. Teorie i badania (s. 332-346). Kraków: WUJ.
Wojciszke, B. (2009). Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej (s. 136-177). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.