X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

»» ZDALNE NAUCZANIE. U nas znajdziesz i opublikujesz scenariusze ««
Numer: 30645
Przesłano:

O tym, jak Bryłka szukała szczęścia

Opowiadania dla dzieci w wieku przedszkolnym, młodszych uczniów szkół podstawowych
i wszystkich, którzy lubią prawdziwe historie o zwierzętach i chcą nauczyć się,
jak o nie dbać i jak im pomagać. Cz. 1

Dagmara Niedźwiedź

O tym, jak Bryłka szukała szczęścia

Cześć, jestem Bryłka. A wiesz, kim jestem? – Psem, a właściwie szczęśliwą suczką. Nie zawsze jednak tak było. Posłuchaj mojej historii.
Latem, 2007 r. nie byłam taka szczęśliwa, jak jestem obecnie. Byłam bezdomna. Przybłąkałam się do pewnej wsi, niedaleko Lublina. Nie wiedziałam, co robić. Byłam głodna i chora. Rozglądałam się dookoła, szukałam swojego właściciela, ale nigdzie go nie było. Nie miałam siły dłużej iść,
więc znalazłam miejsce, w którym mogłam bezpiecznie odpocząć. Położyłam się pod schodami pewnego domu. Ludzie, którzy w nim mieszkali przynieśli mi tekturowe pudełko, aby było mi wygodniej i poczęstowali jedzeniem i wodą. Leżałam w tym pudle przez tydzień i prawie nie wstawałam, bo brakowało mi już sił, aby dalej szukać mojego właściciela. Gdzie on się zgubił?
A może to ja się zgubiłam?
Mijał dzień za dniem i poczułam się lepiej. Pomagała mi Pani Dorota. Dawała wodę, coś do jedzenia. I tak zamieszkałam na dworze, ale osłonięta przed słońcem i deszczem,
pod schodami budynku. Zaczęłam spacerować, bawiłam się z dziećmi.
Pewnego dnia poznałam Krzysia i Weronikę oraz ich mamę. Przyjechali obejrzeć swój nowy dom, który właśnie zbudowano. Od razu ich polubiłam i wiesz, co Ci powiem? Oni też mnie polubili. Następnego dnia znowu przyjechali. I mieli dla mnie niespodziankę, porcję dobrej karmy. Zjadłam ze smakiem i podziękowałam im, merdając ogonkiem. Głaskali mnie i głaskali. Było super. Pani Dorota powiedziała im, że jestem bezdomna i nie mam dokąd iść. Słyszałam, jak zastanawiali się, co ze mną będzie, kto mnie przygarnie. Mama Weroniki i Krzysia, Ola, powiedziała, że będzie tu przyjeżdżać codziennie, ponieważ musi przywozić dzieci do szkoły. I tak było. Krzyś, Weronika i Pani Ola odwiedzali mnie codziennie, za każdym razem przywożąc porcję jedzenia. Cieszyłam się,
że codziennie dostaję dobre jedzenie, ale tęskniłam za prawdziwym domem. I właśnie wtedy Pani Dorota zdecydowała, że mogę u nich zamieszkać. Byłam taka szczęśliwa. Niestety moje szczęście trwało krótko. Powiem Ci, co się stało, chociaż trochę się wstydzę. Zsikałam się w domu na podłogę. Wiem, że nie można, ale nie wytrzymałam i to dwa razy. Wtedy wszystko się zmieniło. Znów musiałam zamieszkać na dworze. Było mi bardzo przykro. Czy oni naprawdę nie rozumieją?
Ja nie chciałam sikać na podłogę, ale nie wytrzymałam! Przestali mnie wpuszczać do domu,
a ja nadal ich kochałam. Pocieszające było to, że codziennie odwiedzali mnie Krzysio i Weronika
z mamą. Usłyszałam, jak rozmawiali, że gdy się już wprowadzą do nowego domu, będę mogła u nich zamieszkać. Znowu pojawiła się nadzieja na lepsze życie.
Mijało lato i nadeszła jesień, noce stały się chłodniejsze. Kiedy oni się wprowadzą?
– Myślałam. Ale zmieniło się coś jeszcze, a wiedziałam o tym tylko ja.
Powiedzieć Ci, co? Otóż nie byłam już całkiem sama. Okazało się, że będę miała szczeniaczki.
Wiesz? 3 piękne, małe szczeniaczki! Jednak ze szczeniaczkami nie mogłam mieszkać pod schodami domu, na dworze. Krzysia i Weroniki nie było. Cóż było robić? Poszłam pod drzwi Pani Doroty. Pomyślałam, może mi pomogą. I pomogli.
Pozwolili mi zamieszkać w łazience. Postawili tam pudło tekturowe i dali koc. Miałam też jedzenie i wodę. Po dwóch dniach od narodzin moich maleństw do drzwi zapukała Pani Ola. Szukała mnie. Okazało się, że ona i jej rodzina właśnie się wprowadzili. I wiesz, co się stało? Bardzo chcieli mnie zabrać do swojego domu, ale Pani Dorota nie chciała mnie oddać. Polubiła mnie bardzo.
I tak było przez kilka tygodni. Aż dwie rodziny chciały, abym z nimi mieszkała, a moje szczeniaczki rosły, jak na drożdżach.
Pewnego dnia Weronika i Krzysio przyszli do mnie w odwiedziny. Ten dzień odmienił moje życie. Pani Dorota powiedziała, że jednak nie może zatrzymać mnie na zawsze. Powiedziała do dzieci, że mogą mnie zabrać i włożyła do plastikowej miski moje kochane szczeniaczki, aby było je łatwiej przenieść.
W nowym domu mieszkałam w pokoju Krzysia. Dostałam ogromne pudło wyścielone kocem. Było wysokie, aby szczeniaczki nie mogły bez pozwolenia z niego wychodzić. Ale szczeniaczki rosły
i stawały się coraz mądrzejsze. Wspinały się na swoich silnych łapkach i biegały po całym domu. Niestety, sikały gdzie tylko chciały i Pani Ola ciągle musiała sprzątać. Tak się bałam,
że z tego powodu znowu stracimy dom. Jednak Pani Ola powiedziała tylko: „No cóż, małe dzieci i małe szczeniaczki takie już są. Trzeba je nauczyć grzeczności i mieć do nich dużo cierpliwości. Też kiedyś byłam mała...”.
Szczeniaczki urosły, powoli zaczęły podjadać z mojej miski. Odbyły też wizytę u weterynarza, który sprawdził, czy są zdrowe i zaszczepił je. I nadszedł czas, kiedy miały się wyprowadzić. Znaleziono dla nich nowe domy i słyszałam z opowiadań Pani Oli, że są w nich szczęśliwe.
Och! Są już od dawna dorosłe, a ja więcej szczeniaczków już nie miałam.
Minęło kolejnych 6 lat mojego życia, wspaniałych, szczęśliwych. W tym czasie sypiałam
na łóżkach, jadłam pyszności, leżałam na balkonie i obserwowałam okolicę. Często chodziłam
na spacery. Wszyscy mnie lubili, głaskali. Ach, czasami nie było przyjemnie,
gdy musiałam iść do weterynarza. On robi mi zastrzyki, a ja nie cierpię zastrzyków!
Podobno to dla mojego dobra, żebym nie chorowała. Te zastrzyki, to szczepionki. Raz przydarzyło mi się coś gorszego. Nie mogłam zejść z fotela, wymiotowałam, wszystko mnie bolało. Moje nogi
nie chciały się ruszać. Wtedy zostałam zawieziona do weterynarza. I znowu te strzykawki! Pobrano mi krew i okazało się, ze zachorowałam po ugryzieniu kleszcza (to taki paskudny robak, który atakuje ludzi i zwierzęta). Leczenie było drogie i długie, ale moja rodzina nie opuściła mnie ani na chwilę. Wszyscy w domu złożyli się na pokrycie kosztów leczenia. Dzieci rozbiły swoje skarbonki. Płakały, że mogę nie wyzdrowieć. Powoli wróciłam do zdrowia. Mieszkam z moją rodziną już 8 lat.
To były wspaniałe lata, w czasie których nigdy nie czułam się samotna.
Tak się cieszę, że ich spotkałam i zamieszkałam z nimi. Proszę Cię, jeśli chcesz mieć zwierzę,
np. psa lub kota, przygarnij je ze schroniska dla zwierząt, a gdy zobaczysz cierpiące, chore zwierzę wezwij pomoc, a jeśli z jakiegoś powodu sam sobie nie poradzisz, poproś o pomoc dorosłych, ale nigdy, przenigdy nie zostawiaj cierpiących zwierząt bez pomocy. Pamiętaj, jest wielu ludzi, którzy mogą im pomóc. Trzeba tylko te osoby odnaleźć. Czasem to trudne, ale wspólnie z przyjaciółmi dacie radę. Pomagajcie sobie wzajemnie. Powodzenia!

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.